Przejdź do głównej zawartości

Marek Górlikowski – Ilustrator. Przygody ojca Koziołka Matołka

 

„Ilustrator. Przygody ojca Koziołka Matołka tylko dla dorosłych” autorstwa Marka Górlikowskiego to pierwsza i jedyna biografia Mariana Walentynowicza, zapomnianego dziś, a niegdyś niezwykle wpływowego artysty, który współtworzył postać Koziołka Matołka i był pionierem polskiego komiksu, zwany też czasem polskim Disneyem.




Górlikowski ukazał życie Walentynowicza jako artysty totalnego: rysownika, architekta, podróżnika i korespondenta wojennego. Autor przedstawia jego działalność nie tylko w kontekście twórczości dla dzieci, ale również jako świadka i komentatora burzliwych wydarzeń XX wieku. Walentynowicz był obecny na wielu frontach: od projektowania ilustracji do baśni braci Grimm, przez tworzenie znaku spadającego orła dla Cichociemnych, po dokumentowanie procesów norymberskich jako korespondent wojenny.

To rzetelna biografia, która z dużą precyzją rekonstruuje życie Walentynowicza, korzystając z bogatego materiału archiwalnego. Autorowi udało się dotrzeć do niepublikowanych wcześniej prac artysty, co czyni książkę nie tylko biografią, ale również cennym zbiorem jego twórczości.

Ilustrator” to pozycja obowiązkowa dla miłośników historii sztuki, komiksu oraz literatury biograficznej. Książka nie tylko przywraca pamięć o Marianie Walentynowiczu, ale również rzuca światło na rozwój polskiej ilustracji i komiksu w kontekście historycznym. Dzięki tej publikacji czytelnicy mają okazję poznać nieznane dotąd aspekty życia i twórczości artysty, który znacząco wpłynął na kształt polskiej kultury wizualnej.

Pamiętać należy, że to nie tylko biografia, ale również hołd złożony jednemu z najważniejszych polskich ilustratorów XX wieku. Książka ta z pewnością zainteresuje zarówno pasjonatów historii sztuki, jak i czytelników poszukujących inspirujących opowieści o ludziach, którzy swoją twórczością kształtowali polską kulturę.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego ...

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza...

Nalewki

O tym, że po kieliszeczku nalewki ciepło rozlewa się leniwie po organizmie i przyjemnie mrowi w palcach, wie każdy. O jej działaniu napotnym i terapeutycznym również. Ale, że drugiego dnia, po przekroczeniu limitu łeb waży tyle co czterdziestotonowa ciężarówka, to nie piszą nigdzie.  Łyczek rozgrzewającego trunku dla kurażu, kropelka nalewki do herbaty - potrafią zdziałać cuda. Już w przeszłości poważane matrony raczyły się słodkim cherry, zagryzając maślanymi ciasteczkami. Taką mieszankę zdecydowanie odradzam, ze względu na niekompatybilność wyżej wymienionych składników, których spożycie w nadmiarze może wywołać sensacje dwudziestego wieku w jelitach. No, chyba, że lubicie obcowanie z porcelanowym ludkiem, wtedy oczywiście, bardzo proszę, ale ja ostrzegałam. Na półkach sklepowych znajdziecie milion różnych smaków, ale domowe nalewki nie mają nic wspólnego z tymi komercyjnymi. Prawdziwa, zdrowotna nalewka śmierdzi, rozgrzewa i pali gardło jak garść chili, ale staw...