Przejdź do głównej zawartości

Agnieszka Opolska – Ari

 Jak ja lubię zaskakujące powieści! Dzięki kolorowej, pięknej okładce, oczekiwałam lukrowanej opowiastki o miłości, a tu psikus! Autorka zaserwowała mi świetną powieść obyczajową, ciut trącającą wysublimowanym dramatem i spowodowała, że wyzywałam ją na końcu na czym świat stoi, ale po kolei.




 Tytułowa bohaterka jest młodziutką studentką krakowskiego ASP, aspirującą na wybitną artystkę w swojej dziedzinie, jednak ciut leniwą, rozpieszczoną przez rodziców i dość wkurzającą dziewuchą. Jest typowym niebieskim ptakiem, ale z dobrym zapleczem finansowym, które zapewniają jej comiesięczne przelewy od ojca. Wszystko jednak runie jak domek z kart, kiedy dotrą do niej potworne wiadomości o śmierci ukochanych  rodziców. Życie pokaże pazury, wystawi ostry dziób i nie zawaha się go użyć, by bardziej ją zdołować. 

Mówi się, że po deszczu zawsze wychodzi słońce, ale zanim ciężkie chmury depresji i autodestrukcyjne odruchy nieco się odsuną, dziewczyna będzie musiała przejść przez przysłowiowe piekło, żeby postawić pierwszy wątły krok ku nowemu życiu.

To zaskakująca książka, która nie była kolejną, brokatową miłostką, na to po prostu nie było miejsca. Było za to sporo o depresji, o budowaniu zaufania, poważnych problemach emocjonalnych, etapach żałoby i chorobie psychicznej. Dużo miejsca poświęcono też niesnaskom i rodzinnym zaszłościom, które namieszały w niejednym życiu. I w tym jednym wielkim emocjonalnym tyglu nie zabrakło też chwil uniesienia, dojrzewającego powoli zauroczenia, które związało ze sobą dwoje zagubionych ludzi.

Sporo też było o malarstwie i artystycznemu spojrzeniu na świat, po to, by uzmysłowić czytelnikowi jak bardzo artyści potrafią być zagubieni, jak wszystko widzą mocniej, sięgają głębiej, jak wymalowują kolorami to co im w głowach siedzi. To doskonałe kompendium wiedzy na temat szeroko pojętego światka artystycznego, zamkniętego w swoim malarskim gronie.

Autorka napisała tę powieść pieczołowicie, z olbrzymim merytorycznym przygotowaniem. Utkała historię piękną, acz wyjątkowo skomplikowaną. Nic nie jest w niej jednoznaczne, co podnosi jej wartość i sprawia, że przez historię się płynie.

Otóż, sedno tkwi w szczegółach, a te stanowią oś tej powieści. Skomplikowani bohaterowie, trudne życiowe wybory i niecodzienny anturaż, spowodowały, że nie mogłam oderwać się od lektury. A odpowiedź na pytanie, dlaczego wyzywałam autorkę jest oczywista. Tak zakończyła tom pierwszy, że wyłam do księżyca.

Polecam Wam tę pozycję. I bardzo, bardzo czekam na kontynuację!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn