Przejdź do głównej zawartości

Maria Zdybska – Wybrzeże snów

 Wiele razy czytałam, że autorka tej niezwykłej trylogii porównywana jest do Sarah J. Maas. Pewnie, że to miłe słowa i swego rodzaju nobilitacja, ale ja uważam, że Maria Zdybska to Maria Zdybska i należy to podkreślać wielokrotnie. Mamy dobrą autorkę powieści fantasy, więc należy się nią chwalić.

zdj. Ivan Tamas z Pixabay


Fanom gatunku, autorki przedstawiać nie trzeba. Należy jednak wspomnieć, że ostatni tom serii Krucze serce zakończono z przytupem. Wymarzonym, wyśnionym i bardzo satysfakcjonującym. 

Lirr cierpi po utracie Reidena i choć sama nie chce się przed sobą przyznać, wie, że darzy go gorącym uczuciem i zrobi wszystko, by go odzyskać. Jest jeden sposób, by to uczynić. Musi zamienić się w kruka i w tej postaci przebyć długą drogę w poszukiwaniu miłości.

Nie chcę zdradzać zbyt wielu informacji, żeby nie psuć Wam radości z czytania, dlatego opowiem jedynie o tym, że jak w przypadku poprzednich części, czytało się ją wyjątkowo szybko. Ta część nie jest tak zabawna jak pozostałe, nie tak przewrotna, ale za to pełna uczuć (choć głęboko skrywanych), czasami mroczna i niebezpieczna, spowita tajemnicą. Ta część pięknie dopełnia pozostałe dwie części, dając poczucie zadowolenia i sytości literackiej.

Historia się kończy. Zamyka bezpowrotnie pewne drzwi i otwiera nowe, przez które od tej pory bohaterowie będą przechodzić we dwoje. Razem. W otoczeniu przyjaciół, którzy nie zawiedli ich w trudnych chwilach.

Powiedzieć muszę, że uwielbiam Lirr i Reidena.  Dwoje najbardziej pyskatych bohaterów z jakimi przyszło mi się spotkać, do tego niezwykła, krnąbrna i nieprzewidywalna Milda i tajemniczy, gburowaty Niedźwiedź. To były najlepiej zbudowane postaci w tej trylogii. Nieidealne, często pełne sprzeczności, butne, honorowe i popełniające błędy. Nawet Maeve nie była tak oryginalna jak ta banda przypadkowych ludzi.

Czytanie tej trylogii to była przyjemność. Bezkresna i radosna, z idealnym zakończeniem (choć może przydałby się jakiś malutki epilog, żeby zaspokoić stęsknione dalszego ciągu czytelnicze serce). Ładny, zrozumiały język, bez przerostu formy nad treścią. Taki w punkt. Idealny. Wszystko to sprawia, że całość komponuje się nad wyraz pysznie.

I jeszcze jedno. Tu są przekleństwa. Mnóstwo przekleństw. Ale wypowiadane z wielką klasą i elegancko. Bo nikt tak kwieciście i oryginalnie nie przeklina jak Maria Zdybska... to znaczy, Lirr.

Łajno wieloryba!

I tym optymistycznym akcentem, kończę pisać i polecam z serca mojego całego, nieco kruczego.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego ...

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza...

Aleksandra Pakuła – Lekcja hiszpańskiego

 Mój cykl na romanse trwa w najlepsze. Od kilku dni trafiam na te, które aż chciało się czytać, bo napisane były ładnie i nie raniły oczu. Dziś o jednym z nich. Nie to, że będę słodziła i opowiadała, że och i, że ach, ale wielu minusów w niej nie było. Była za to bardzo fajna historia i całkiem sprytnie poplątana fabuła. Historia Adrianny to książkowy przykład kobiety krzywdzonej przez męża, wielokrotnie bitej, poniżanej i wykańczanej psychicznie. Odejście od męża-kata to najlepsza decyzja w jej życiu, ale niestety nie kończy się happy endem. Jej mąż, wzięty prawnik, człowiek z wieloma znajomościami w branży, nie daje kobiecie odejść od niego bezboleśnie. Sąd zasądza na jego rzecz alimenty, które kobieta musi spłacać w comiesięcznych transzach, przez co traci niemal wszystko na co pracowała, łącznie z ukochanym salonem piękności. Pomocy udziela jej wujek, który w Hiszpanii prowadzi dobrze prosperującą restaurację. Dziewczyna pozostawia w Polsce swoją córkę i wyjeżdża na kilka miesi...