Przejdź do głównej zawartości

Charlotte Link – Dziki łubin

 Nigdy nie ukrywałam moich ciągot do literatury obyczajowej osadzonej w ważnych dla świata ramach historycznych. Często zagłębiałam się w nich bez reszty do momentu, kiedy ze zdziwieniem odkryłam, że dotarłam do ostatniej strony. Niedawno wróciłam do czasów II wojny światowej i do znanej mi już rodziny Degnelly.



Powrót do czasów II wojny światowej, zagłady ludzkości, potężnych wpływów nazistowskich Niemiec, najazdów, grabieży i niszczenia wszystkiego na swojej drodze, zawsze wywołuje we mnie spore emocje. Wybory bohaterów powieści, którą czytam, również powodują swego rodzaju osąd i stanięcie po jednej ze stron. Oznacza to wtedy, że książka jest na tyle dobra, że warto się nad nią pochylić.

Wróciłam więc do Felicji, która jest wdową i stara się utrzymać w ryzach swoją rodzinę, stając się poniekąd jej głową. Od pewnego czasu sama wychowuje córki, dba o nie i utrzymuje je bez względu na panujące czasy. Dość egoistyczne podejście do życia ułatwia jej start w zamierzonych przedsięwzięciach. Wrodzona przedsiębiorczość i żyłka do interesów pomagają w podjęciu trudnych biznesowych decyzji. Córki wyfruwają z gniazda, usamodzielniają się, ale ich życie dalekie jest od ideałów. Belle jest ambitna, marzy jej się kariera aktorska, a Susanne wierzy li i jedynie w słuszność działań Führera i wychodzi za mąż za wysokiego rangą nazistę, któremu rodzi aryjskie dzieci. Niestety ku wielkiemu rozczarowaniu męża – same dziewczęta.

Drugi tom sagi jest zdecydowanie bardziej zróżnicowany. Tu nie ma miejsca na powolną, niemal senną opowieść o  początkach XX wieku. Akcja jest dynamiczna, zwrotna, fabuła wielowątkowa i skomplikowana, naszpikowana historycznymi ciekawostkami i informacjami o życiu bohaterów na przestrzeni lat.

Poza tym rola kobiety w czasie II wojny światowej, przedstawiona jest tu w kilku perspektywach. Mamy i femme fatale i racjonalną, stąpającą twardo po ziemi kobietę interesu, ale też przykład kobiety oddanej bez reszty słusznej (według niej) sprawie. Silne kobiece postaci, wyjątkowe i nietuzinkowe.

Polecam wszystkim kochającym historię i dobre obyczajowe powieści.


 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn