Przejdź do głównej zawartości

Mikołaj Marcela – Jak nie zwariować ze swoim dzieckiem

 "Obyśmy żyli w ciekawych czasach" - tak kiedyś mówiło się o swojej przyszłości. Niestety ostatnie miesiące pokazały, że ciekawe nie zawsze oznacza dobre.




Sytuacja związana z pandemią zmusiła tysiące osób do pracy zdalnej i zdalnego nauczania swoich dzieci.

Dlatego też podjęłam decyzję o przeczytaniu poradnika "Jak nie zwariować ze swoim dzieckiem. Edukacja, w której dzieci same chcą się uczyć i rozwijać" autorstwa Mikołaja Marceli.

 

Książka opowiada o tym w jaki sposób radzić sobie z nauką w ogóle jak i z nauką zdalną.

Podpowiada techniki skupienia, mówi jak łatwiej przyswoić wiedzę. Znajdziemy tam przedstawione różne teorie dotyczące uczenia się i możliwości ich wykorzystania w codziennym kontakcie dzieci z nauką.

Według autora książka opowiada o tym jak zachęcić dziecko do samodzielnego uczenia się.

Niestety czytając tę pozycję, która, choć niesie za sobą ogromny wkład merytoryczny, nie idzie pozbyć się wrażenia, że wszystkie te sposoby na naukę dotyczą jednego dziecka. A przecież każde jest inne. Do każdego należy podejść indywidualnie.


Oczywiście, mądry rodzic potraktuje to jako pomoc, zabierze wiedzę potrzebną i odpowiednią dla jego dziecka.

Natomiast warto wspomnieć, aby nie traktować tego artykułu, jako recepty na bolączki młodego ucznia.

Dlaczego artykułu? Dlatego, że większość z tych treści można zmieścić w obszernym artykule dziennikarstwa branżowego, niż na niespełna 300 stronach książki.

Pozycja ta jest mimo wszystko potrzebna. Na pewno znajdą się rodzice, którzy wykorzystają wiedzą tam zawartą.

Ja niestety sparafrazuję początek swojej wypowiedzi - to, co ciekawe, nie zawsze oznacza dobre.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn