Około dziesięć procent uczniów w Polsce doświadczyło lub wkrótce doświadczy przemocy ze strony rówieśników. Część z nich nie zgłosi sprawy, będzie cierpiała w ukryciu, starając się wyprzeć potworności ze swojej nastoletniej świadomości, części uda się pomóc, ale dla niektórych będzie to problem nie do przeskoczenia, który w ostatecznym rozrachunku może skończyć się tragicznie. Dlaczego o tym wspominam? Ano dlatego, że młodzież musi wiedzieć, że w każdej chwili może liczyć na wsparcie. Zapytacie więc, w jaki sposób dotrzeć do młodych ludzi? Odpowiem, że różnymi kanałami i mam tu na myśli wszelkie możliwe formy, także książkowe. I tu mam podpowiedź. Martyna Senator napisała taką książkę i warto ją młodemu człowiekowi podsunąć pod nos.
Niby to opowieść o nastoletnich uczniach, którzy przeżywają swoje pierwsze miłości, odkrywają się nawzajem i wspierają jak mogą. Poznają smak wspólnie przeżytych chwil, dzielą się radościami i smutkami, są ze sobą i dla siebie. Jednak nie to jest ważne w tej książce. Sens jest bardziej wymowny i dosadny, bowiem opisano tu dokładnie kolejne etapy gnębienia. Począwszy od niezdrowej fascynacji koleżanką, odrzucenie przez nią zalotów, aż do potwornych, raniących słów, ohydnych fotomontaży wrzuconych do internetu i prześmiewczych sytuacji w szkole. W tym przypadku jest to przemoc słowna i wirtualna wobec dziewczyny, która w późniejszym czasie dotknie również jej bliskich.
Ta książka przepełniona jest emocjami, mamy tu do czynienia z wachlarzem uczuć, z którymi bardzo trudno sobie poradzić. Martyna Senator szafuje nimi w lewo i w prawo nie szczędząc czytelnikowi wzruszeń, a także chwil pełnych grozy, a nawet stresu. Ta powieść to niekończący się uczuciowy rollercoaster.
Żeby poruszyć trudny temat przemocy wśród młodzieży, a potem opisać go tak żeby się nią zainteresowała, trzeba mieć nie lada pomysł, talent i mnóstwo wyczucia. I Martyna Senator to ma. Ba! Napisała powieść wzorcową, nie pomijając ani ważnego przesłania, ani wątku fabularnego, który w tej książce wybrzmiewa niczym donośny dźwięk dzwonu.
Uczniowie muszą czuć się w szkole bezpieczni. Muszą mieć świadomość, że w każdej sytuacji ktoś im pomoże. Że to będzie reakcja natychmiastowa i bezkompromisowa. Że mogą liczyć na wsparcie i nie bagatelizowanie problemów. Niestety, nie zawsze tak jest. W części placówek nie można liczyć na pomoc, mimo obecności pedagogów i teoretycznego wsparcia nauczycieli. Ważne więc jest, by młodzież sięgnęła po pomoc tam, gdzie z pewnością nikt jej nie odmówi. Mogą to być przyjaciele, rodzice, dziadkowie, a w ostateczności telefon zaufania – 116 111.
Zajrzyjcie do tej powieści, przeczytajcie i polecajcie młodzieży!
Komentarze
Prześlij komentarz