Na takie uniwersa czeka się z niecierpliwością! Mówi się, że tego rodzaju fantastyka przeznaczona jest dla młodzieży, która buja w obłokach i jeszcze niezbyt twardo stąpa po ziemi. Śmiem ten argument wysłać w kosmos i powiedzieć – NIE WIERZCIE W TO! W każdym z nas tkwi coś z dziecka i o magicznych przygodach lubimy czytać bez względu na wiek.
Niby senne i spokojne miasteczko Finfolk, a jednak magia jest w nim obecna. Na ile jest silna i jak w tym nowym otoczeniu poradzi sobie March, którą poznaliśmy w pierwszym tomie, co wspólnego z tym całym bałaganem ma Callen i jaką rolę odgrywa tu mówiący kot Piątek? O tym dowiecie się z książki, a ja Wam opowiem o tym, jak ją się czyta i dlaczego należy uważać.
Wiedzieć Wam trzeba, że jest to drugi tom powieści. Nie jest to osobna historia, więc musicie zacząć od Miasta snów. Jestem jednak przekonana, że nie stworzy to żadnego problemu, gdyż ta opowieść pochłania bez reszty. Adam Faber napisał to tak ładnie i drobiazgowo, że nie ma sensu szukać tu potknięć. Każdy element fabuły dopracował pieczołowicie i z wielką starannością. I choć zarzucano autorowi, że pierwszą część poprowadził gorzej, to ja tak nie uważam. Tom pierwszy był wprowadzeniem, historia dopiero się rozpoczyna, bohaterowie ewoluują, a ostateczna walka dopiero przed czytelnikiem.
Mamy tu doskonale wymyślony świat, drobiazgową i oryginalną historię Ferów, wielowątkową opowieść przygodową łączącą w sobie i miłość i nienawiść, a także niesztampową, wielopoziomową relację międzyludzką i... zwierzęcą. Być może kot Piątek nieco przypomina gadającego Salema z serialu Sabrina, nastoletnia czarownica i ten książkowy dom może wydawać się podobny do tego serialowego, ale nie jest to wada. Ba, pomaga wyobrazić sobie to i owo.
Bohaterowie są fajni, nieprzejaskrawieni i nieidealni. Każdy niesie swój plecak doświadczeń, popełnia błędy i dąży do celu. Postaci bardzo ludzkie i jak to w życiu bywa, czasem nieco irytujące.
Polecam tę niezwykła historię fanom fantasy, osobom lubiącym magię oraz tym, którzy robią dobry pożytek z wyobraźni.
Komentarze
Prześlij komentarz