Książkę o stworzeniu mieszkającym w malowniczym domku, lubującym się w smacznych potrawach i przednich napitkach, dostałam w szóstej klasie szkoły podstawowej. Przeleżał sobie Hobbit lat pięć z małą górką, kiedy nagle, w połowie szkoły średniej postanowiłam go przeczytać, nie oczekując zbyt wiele. Cóż, od tego momentu minęło już kilkadziesiąt lat, fantasy to moja ulubiona literatura, a urocze kreatury z owłosionymi stoami to jedni z moich ulubionych bohaterów. I choć, hobbity tworzą jedynie ułamek procenta całego tolkienowskiego świata, to jednak je kocham najbardziej. Dziś jednak słów kilka o Śródziemiu.
Silmarilion był najtrudniejszą książką Tolkiena, i choć miał za zadanie wytłumaczyć pewne kwestie, rozwiązać niejasności, to jednak bez odpowiedniego komentarza autora, treść wydawała się płytka i niezrozumiała. Ale w ten sposób Tolkien chciał zachować pewną patetyczną formę i odpowiednio pokłonić się elfom i mitom z nimi związanymi. Już po śmierci autora, jego najmłodszy syn – Christopher, postanowił kilka ważnych kwestii wyjaśnić. Stąd też
"Historia Śródziemia" nie jest powieścią, a formą, dzięki której na wiele faktów pada nowe światło. To swego rodzaju kompendium wiedzy po tolkienowskim uniwersum, które fani znają już od wielu lat.
Przed czytelnikiem ukazuje się więc świat, który znają już jako ostateczny. Tu jednak mogą obserwować powstawanie go od początku. Z pietyzmem i wielką sztuką przygotowywane dialogi, snucie opowieści o bohaterach, tworzenie ich własnej historii i wizerunku.
Nie są to jednak li i jedynie komentarze oraz suche fakty, a przypisy i historie, które wspaniale poprzetykano wierszami, krótkimi opowiadaniami i legendami stworzonymi na potrzeby napisania Władcy pierścieni.
To szalenie ważna książka dla fanów Tolkiena. Ja polecałabym ją jednak osobom, które znają i cenią cykl. Dla poczatkujących mogłaby się okazać niezrozumiała.
Komentarze
Prześlij komentarz