Przejdź do głównej zawartości

Karolina Derkacz – Legenda ludowa

 Już dawno nic mi nie poprawiło tak dobrze nastroju, jak debiut Karoliny Derkacz. Ostrzeżenie jednak dla tych, którzy boją się przaśności, a dystans i poczucie humoru trzymają zamknięte gdzieś w ciemnych czeluściach trzydrzwiowej szafy, bowiem jest to lektura lekka, przyjemna i trącająca wszystkich naszych polskich cech narodowych po trosze.



Jeśli spodziewasz się, droga/i czytelniczko/iku potężnej dawki zjawisk nadprzyrodzonych, umiejscowionych gdzieś w fantastycznym uniwersum, to się srogo zdziwisz, gdyż tutaj rzecz się dzieje w polskiej, katolickiej miejscowości, która jednak nie jest tak bogobojna jak się wydaje na pierwszy rzut oka. A, że dodatkowo mieszkańcy nagle znajdują nieprzytomną niewiastę, prawdopodobnie zaatakowaną przez wilkołaka, toteż uruchomione zostają miejskie organy ścigania i rozpoczyna się śledztwo.

Jakież było moje zaskoczenie, kiedy okazało się, że Karolina Derkacz wspaniale prowadzi fabułę, manewruje postaciami z ogromną gracją i miesza im szyki zawsze wtedy, kiedy czytelnik najmniej się tego spodziewa. Autorka drwi z pewnych zachowań, celnie wskazuje wady, ale wytyka je w taki sposób, że nikt nie powinien poczuć się dotknięty. 

Muszę zaznaczyć, że nie jest to powieść sensu stricte fantastyczna. Określiłabym ją jako swego rodzaju pastisz kilku gatunków: kryminału, fantastyki i być może powieści obyczajowej. Bo choć wszystko to znajduje się w tej książce, to jednak napisano to z takim wdziękiem i lekkością, i to w takich proporcjach, że właściwie każdy znajdzie tu coś dla siebie.

Karolina Derkacz zachwyca nie tylko plastycznością i zwinnością z jaką radzi sobie z językiem polskim, ale też z tworzeniem nowych słów, które cudownie ilustrowały niektóre sceny i stawiały przysłowiową kropkę nad "I".

Ubawiłam się setnie czytając tę książkę. Doceniam oryginalne rozwiązania, umiejętność bawienia się językiem ojczystym i to, czego nam w życiu brakuje, czyli dystans! Polecam najgoręcej!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn