Przejdź do głównej zawartości

Nicholas Sparks – Kraina marzeń

 Większość powieści Sparksa nadaje się do zekranizowania. Raz zdarzy się historia nudnawa, innym razem piękna i wzruszająca, ale summa summarum, każda jest o miłości (nie tylko tej romantycznej)i każda niesie ze sobą jakąś naukę. "Kraina marzeń" to doskonały przykład książki, która aż się prosi o rozpisanie scenariusza, bo i to, co ma do przekazania autor jest ponadczasowe.



Tym razem Sparks łączy losy trojga ludzi, którzy są zupełnie różni charakterologicznie, mają inne życiowe plany, priorytety, inaczej postrzegają świat. Wszystko to, co ich dzieli, nie jest jednak w stanie obronić się przed miłością, nie tylko tą romantyczną, ale też matczyną. Bo Sparks to lubi najbardziej. Kochać ludzi i sprawiać, by uczucia nie omijały jego bohaterów.

To miła lektura na długi zimowy wieczór. Opowieść o ludziach, którzy żeby odnaleźć prawdziwe szczęście, musieli się trochę natrudzić. Jest to historia uczuć czystych, ale i wymagających. Książka drażni wiele strun w instrumencie jakim jest życie. Przygniatające serce preludium, prowadzi przez fałszywe tony, aż do krystalicznie dźwięcznego zakończenia. To historia o tym, że najpierw trzeba przebaczyć samemu sobie żeby dać szansę miłości.

Sparks ma niebywałą smykałkę do opisywania uczuć, zależności pomiędzy bohaterami, wytwarzania swego rodzaju więzi, która łączy bohaterów. I właśnie ta nieprawdopodobna chemia doprowadza czytelnika na skraj wytrzymałości. Przeciąganie liny w jedną bądź drugą stronę zawsze odnosi ten sam skutek  trudno oderwać się od lektury.

Wszystko w tej książce miało swój cel, relacja między dwojgiem ludzi opisana jest rzetelnie i bez zbędnych ozdobników, a całość jest smaczna  i po prostu ładna.

I tym razem Nicholas Sparks nie zawodzi. Zanurzcie się w tej historii. Odkrywajcie kolejne karty losów bohaterów i zakochajcie się w tych trudnych, choć pięknych relacjach międzyludzkich. Polecam miłośnikom romansów i pięknych przesłań.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego ...

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza...

Nalewki

O tym, że po kieliszeczku nalewki ciepło rozlewa się leniwie po organizmie i przyjemnie mrowi w palcach, wie każdy. O jej działaniu napotnym i terapeutycznym również. Ale, że drugiego dnia, po przekroczeniu limitu łeb waży tyle co czterdziestotonowa ciężarówka, to nie piszą nigdzie.  Łyczek rozgrzewającego trunku dla kurażu, kropelka nalewki do herbaty - potrafią zdziałać cuda. Już w przeszłości poważane matrony raczyły się słodkim cherry, zagryzając maślanymi ciasteczkami. Taką mieszankę zdecydowanie odradzam, ze względu na niekompatybilność wyżej wymienionych składników, których spożycie w nadmiarze może wywołać sensacje dwudziestego wieku w jelitach. No, chyba, że lubicie obcowanie z porcelanowym ludkiem, wtedy oczywiście, bardzo proszę, ale ja ostrzegałam. Na półkach sklepowych znajdziecie milion różnych smaków, ale domowe nalewki nie mają nic wspólnego z tymi komercyjnymi. Prawdziwa, zdrowotna nalewka śmierdzi, rozgrzewa i pali gardło jak garść chili, ale staw...