Przejdź do głównej zawartości

Stephen King – Im mroczniej, tym lepiej

 Nazwisko King w świecie literackim otwiera wszystkie drzwi i często prowadzi do długich i niekończących się dysput, jeśli trafi się na zagorzałego fana gatunku. Nawet wtedy, kiedy nie lubi się horrorów, to właściwie każdy książkolub prędzej czy później spotka się z twórczością autora. A, że wyobraźnia Kinga przekracza wszelkie granice, toteż jego utwory są różne i wielowymiarowe, choć często łączy je zamiłowanie do wzbudzanie potężnego niepokoju u czytelnika. 



Zbiór opowiadań, które ląduje właśnie na rynku wydawniczym, to całkiem zgrabna antologia przerażających, szokujących i czasem dziwnych historii. A o takie właśnie chodzi. Każde opowiadanie jest inne, często utrzymane w zupełnie różnym tonie. Jedne są spokojniejsze, kolejne zaś szaleńczo pędzą, niemniej jednak, wszystkie są interesujące.

Potencjalny czytelnik, miłośnik literatury grozy, znajdzie tu wszystko to, czego oczekuje od literatury tego rodzaju. Zachwyci się swego rodzaju baśniowością, powoli budowanym napięciem, którego eskalacja powoduje szybsze bicie serca. Zatopi się w niewyjaśnionych zagadkach, pogubi w intrygach i otoczy tajemnicami, które tylko w części zostaną wyjaśnione. Czasem, opowiadania te mają w sobie jakąś trudną do wytłumaczenia aurę dziwności, podbijanej dziwnym poczuciem humoru autora. Tworzy więc to nieco psychodeliczną rzeczywistość, w której czytelnikowi jest i niewygodnie i arcyciekawie jednocześnie.

To, co zachwyca to nader szybkie wywoływanie u czytelnika niepokoju. Poziom stresu, towarzyszący lekturze, jednoznacznie wskazuje na to, że jego wyobraźnia galopuje z zatrważającą prędkością i nie wiadomo czy i w ogóle kiedykolwiek się zatrzyma. To były rześkie i oryginalne historie. Rytmiczne, dobrze przemyślane i przygotowane tak, że momentami szokują. Czytajcie, bo warto!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

Nalewki

O tym, że po kieliszeczku nalewki ciepło rozlewa się leniwie po organizmie i przyjemnie mrowi w palcach, wie każdy. O jej działaniu napotnym i terapeutycznym również. Ale, że drugiego dnia, po przekroczeniu limitu łeb waży tyle co czterdziestotonowa ciężarówka, to nie piszą nigdzie.  Łyczek rozgrzewającego trunku dla kurażu, kropelka nalewki do herbaty - potrafią zdziałać cuda. Już w przeszłości poważane matrony raczyły się słodkim cherry, zagryzając maślanymi ciasteczkami. Taką mieszankę zdecydowanie odradzam, ze względu na niekompatybilność wyżej wymienionych składników, których spożycie w nadmiarze może wywołać sensacje dwudziestego wieku w jelitach. No, chyba, że lubicie obcowanie z porcelanowym ludkiem, wtedy oczywiście, bardzo proszę, ale ja ostrzegałam. Na półkach sklepowych znajdziecie milion różnych smaków, ale domowe nalewki nie mają nic wspólnego z tymi komercyjnymi. Prawdziwa, zdrowotna nalewka śmierdzi, rozgrzewa i pali gardło jak garść chili, ale stawia n