Przejdź do głównej zawartości

Grzegorz Wielgus – Pieśń zemsty

 Zachwycona pierwszym tomem z serii Ostrze Erkal, bez wahania sięgnęłam po kolejną część. Zakończenie poprzedniej książki wiele obiecywało. A, że uniwersum autor przedstawił tak, by można je było odkrywać kawałek po kawałku, toteż druga część jawiła się jako pyszna przygoda. Czy moje oczekiwania zostały nagrodzone? A i owszem, nawet z nawiązką.



Powrót do Zirry, Karamisa i pozostałych bohaterów była niezwykle interesująca. Chęć zemsty i obietnica dana sobie, prowadzi dziewczynę wprost w poplątaną sieć intryg i niebezpiecznych zdarzeń, wyborów, które są wyzwaniem i położenia na szali rzeczy ważnych dla głównej bohaterki. Jest to jednak konieczne, by wyrwać siostrę Wszechśmierci.

Wydawać by się mogło, że druga część przygód zacznie się intensywnie i od razu wprowadzi czytelnika w walki, przygody i romanse, ale autor wyciszył nieco bieg historii. Poddał czytelników próbie, wystawiając ich cierpliwość na pokuszenie, ale kiedy te muskające zmysły bajania ustały, wynagrodził oczekiwanie setnie i rozwinął fabułę spektakularnie.

Uniwersum stworzone przez Wielgusa jest niemal doskonałe. Świetny rytm tej powieści powoduje, że tempo jest jednostajne i równe. Fabuła jest dobrze skonstruowana, wyważona, pięknie zilustrowana dialogami. Postaci są dokładnie przemyślane, pełne wad i zalet, które stanowią ich kręgosłupy literackie. 

Nieprawdopodobnie udana to była lektura. Wspaniale rozpisana, szczegółowa i pełna fantastycznych postaci, które koniec końców zetrą się w piekielnej walce o przetrwanie. Wyczekiwanie jednak na ten kulminacyjny moment jest niebywale rozkoszne i pełne pysznych zdarzeń, które cieszą czytelnicze oko niczym najlepszy z prezentów.

Narracja jest wspaniała, przemyślana, naturalna. Autor przeplata wątki z prawdziwą klasą i niesamowitą zręcznością, a, że przy okazji czytelnikowi bije szybciej serce, albo zagryza paznokcie z nerwów, to oznacza tylko tyle, że od tej lektury trudno się odczepić.

Autor z wyczuciem wodzi czytelnika za nos. Przyciąga intrygami, mami obietnicą rozwiązania zagadek, a potem kieruje fabułę zupełnie w inną stronę. 

Tak trzeba pisać! Takie książki należy czytać. Jestem absolutnie zachwycona!


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

Nalewki

O tym, że po kieliszeczku nalewki ciepło rozlewa się leniwie po organizmie i przyjemnie mrowi w palcach, wie każdy. O jej działaniu napotnym i terapeutycznym również. Ale, że drugiego dnia, po przekroczeniu limitu łeb waży tyle co czterdziestotonowa ciężarówka, to nie piszą nigdzie.  Łyczek rozgrzewającego trunku dla kurażu, kropelka nalewki do herbaty - potrafią zdziałać cuda. Już w przeszłości poważane matrony raczyły się słodkim cherry, zagryzając maślanymi ciasteczkami. Taką mieszankę zdecydowanie odradzam, ze względu na niekompatybilność wyżej wymienionych składników, których spożycie w nadmiarze może wywołać sensacje dwudziestego wieku w jelitach. No, chyba, że lubicie obcowanie z porcelanowym ludkiem, wtedy oczywiście, bardzo proszę, ale ja ostrzegałam. Na półkach sklepowych znajdziecie milion różnych smaków, ale domowe nalewki nie mają nic wspólnego z tymi komercyjnymi. Prawdziwa, zdrowotna nalewka śmierdzi, rozgrzewa i pali gardło jak garść chili, ale stawia n