Przejdź do głównej zawartości

V.E. Schwab – Odcienie magii. Stalowy książę

 V.E. Schwab jest doskonale znana polskim czytelnikom i ma rzesze oddanych fanów. Niedawno na półkach pojawił się komiks o Stalowym Księciu i zainteresowanie tą lekturą poszybowało wysoko. Szybko jednak okazało się, że lektura wzbudza tyle samo zachwytu co krytyki, a to już dość dziwna sytuacja.



Mnie osobiście szalenie przypadł do gustu styl graficzny. Byłam zachwycona tym, w jaki sposób Andrea Olimpieri prowadziła swoje kreski. Rysunki są jednocześnie siermiężne i proste, ale i cudownie rozmyte, co daje wrażenie jakoby postaci się ruszały. Nadawały więc tym niewielu w zasadzie dialogom życia.

Tempo tej opowieści jest tak dominujące i szalone, że właściwie nie ma tu czasu na głębszy oddech. Trudno więc czasem wczuć się w postać Maxima, bo są momenty, w których jego zachowanie jest nieadekwatne i niezrozumiałe. Poza tym dużo tu chaosu. Czasem Schwab podała na tacy zbyt wiele, a innym razem wręcz odwrotnie. Brakuje tu wyważenia i wycentrowania tej opowieści żeby była spójna.

Kłują tu w oczy potężne braki w fabule. Na przykład, czytelnik dostaje informację o magii i w zasadzie nie wie skąd ona się bierze. Rozumiem, że jest to prequel, ale kilka słów wyjaśnienia wprowadziłoby tu sporo porządku, a tak, komiks przeznaczony jest jedynie dla osób znających serię: Odcienie magii.

To powieść graficzna dla osób kochających Schwab, jej cykle, ale też dla wielbicieli komiksów i Doktora Strange'a.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

Nalewki

O tym, że po kieliszeczku nalewki ciepło rozlewa się leniwie po organizmie i przyjemnie mrowi w palcach, wie każdy. O jej działaniu napotnym i terapeutycznym również. Ale, że drugiego dnia, po przekroczeniu limitu łeb waży tyle co czterdziestotonowa ciężarówka, to nie piszą nigdzie.  Łyczek rozgrzewającego trunku dla kurażu, kropelka nalewki do herbaty - potrafią zdziałać cuda. Już w przeszłości poważane matrony raczyły się słodkim cherry, zagryzając maślanymi ciasteczkami. Taką mieszankę zdecydowanie odradzam, ze względu na niekompatybilność wyżej wymienionych składników, których spożycie w nadmiarze może wywołać sensacje dwudziestego wieku w jelitach. No, chyba, że lubicie obcowanie z porcelanowym ludkiem, wtedy oczywiście, bardzo proszę, ale ja ostrzegałam. Na półkach sklepowych znajdziecie milion różnych smaków, ale domowe nalewki nie mają nic wspólnego z tymi komercyjnymi. Prawdziwa, zdrowotna nalewka śmierdzi, rozgrzewa i pali gardło jak garść chili, ale stawia n