Przejdź do głównej zawartości

Błażej Kronic – Tomek i Opelele. Droga smoka.

 Wśród wielu różnych pozycji dla młodszych czytelników, ostatnio na pierwszy plan wysunął się Błażej Kronic, próbując przekonać czytelników do swojego bohatera Tomka i przygód jakie mu zaserwował. Mnie do tego specjalnie namawiać nie trzeba było, bowiem połknęłam lekturę błyskawicznie, ale teraz opowiem Wam o niej słów kilka.



Tomek jest młodym chłopakiem, który po fatalnej diagnozie swojego taty, posmutniał i stracił w życiu sens. Rodzice jednak starają się żyć pomimo wszystko i postanawiają wyprowadzić się z miasta do uroczego domu na wsi, w którym dzieją się arcyciekawe rzeczy. Ale jak się okazuje, o tym wie tylko Tomek i starsi państwo – byli właściciele posesji. Od tej pory, Tomek przeżywa przygody, o których mu się nawet nie śniło, a wszystko po to, by uratować swojego tatę...

Błażej Kronic stworzył pierwszy tom przygód ciekawskiego Tomka z rozmachem. Doświadczył młodego solidnie, zrzucając na dorastającą przecież dopiero głowę ogrom smutku w postaci ciężko chorego taty. Ale, ale, zrobił to w sposób lekkostrawny i przybliżył sylwetkę chłopca tak, by czytelnik mógł się poczuć tak jak on.

Dla chłopaka w jego wieku ważne są przyjaźnie, gry i zabawy, ale nade wszystko ważni są rodzice. I mimo, że grają tu drugie skrzypce, to jednak więź jaka ich łączy z synem jest mocno wyczuwalna. To właśnie dzięki niej, Tomek jest w stanie wyruszyć w podróż, która jest nie tylko bardzo ciekawa, ale też czasem niebezpieczna. Wszystko jednak ma swój cel i chłopak wkrótce się o nim przekona.

To magiczna i przygodowa opowieść o pokonywaniu własnych słabości, pracą nad swoją wyobraźnią i przekraczaniu kolejnych barier. I choć młody czytelnik może tego nie dostrzec, to jednak wprawne oko wychwyci, że te wspaniałe chwile mają na celu przygotować bohatera do dorosłości, ale ona wcale nie musi być mdła i nudna.

Gorąco polecam młodzieży, ale i rodzicom. Przygody ze smokami, wróżkami, wodnikami i innymi stworami, dobrze robią na zmęczone głowy.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

Nalewki

O tym, że po kieliszeczku nalewki ciepło rozlewa się leniwie po organizmie i przyjemnie mrowi w palcach, wie każdy. O jej działaniu napotnym i terapeutycznym również. Ale, że drugiego dnia, po przekroczeniu limitu łeb waży tyle co czterdziestotonowa ciężarówka, to nie piszą nigdzie.  Łyczek rozgrzewającego trunku dla kurażu, kropelka nalewki do herbaty - potrafią zdziałać cuda. Już w przeszłości poważane matrony raczyły się słodkim cherry, zagryzając maślanymi ciasteczkami. Taką mieszankę zdecydowanie odradzam, ze względu na niekompatybilność wyżej wymienionych składników, których spożycie w nadmiarze może wywołać sensacje dwudziestego wieku w jelitach. No, chyba, że lubicie obcowanie z porcelanowym ludkiem, wtedy oczywiście, bardzo proszę, ale ja ostrzegałam. Na półkach sklepowych znajdziecie milion różnych smaków, ale domowe nalewki nie mają nic wspólnego z tymi komercyjnymi. Prawdziwa, zdrowotna nalewka śmierdzi, rozgrzewa i pali gardło jak garść chili, ale stawia n