Przejdź do głównej zawartości

Emily Thiede – Złowieszczy dar

 Czymże byłoby moje życie mola książkowego, gdyby nie fantasy ubarwione romansem? Ano byłoby nudne i przewidywalne, a tak jest ciekawe i... właściwie nadal przewidywalne. Ale przynajmniej barwniejsze dzięki fajnej opowieści.



Książka opowiada o Finestrze Alessie, która została wybrana jako wybawicielka ludu. W dniu, kiedy wyspę nawiedzi inwazja demonów, wraz ze swoim Fonte będzie musiała stawić im czoła, pokonując zło magią wzmacnianą przez partnera.

Wydawało się, że powieść ta, będzie skomplikowaną i wielopoziomową historią, w której główne skrzypce gra nowa terminologia, jakiej o dziwo jeszcze nie spotkałam oraz złożona i makabrycznie usłana trupem opowieść. Szybko jednak sprawa się wyjaśnia i po początkowych, dość trudnych wstępach następuje fabuła, którą łatwo przewidzieć, ale za to cieszy oczy i błyszczy tym, co w romantasy dobrze znane.

Mamy więc tu i przepowiednię, która wieszczy rychły koniec ludzkości mieszkającej na wyspie, ale i wybraną z tłumów Finestrę, która zabija dotykiem i tylko jeden mężczyzna jest w stanie okiełznać jej moc. Mamy tu też mnóstwo nawiązań religijnych i fanatycznych, które przeszkadzają i w zupełnie irracjonalny sposób niszczą bohaterkę. Jest tu też sporo o nacisku zewnętrznym, presji i życiu w samotności, która napędzana jest strachem.

Wszystkie więc te elementy dość sprawnie autorka połączyła, spięła to jeszcze gorącym, choć zakazanym uczuciem i stworzyła powieść, którą czyta się z dużą przyjemnością, jako przerywnik między poważniejszymi czy też trudniejszymi w odbiorze historiami. Polecam więc.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

Nalewki

O tym, że po kieliszeczku nalewki ciepło rozlewa się leniwie po organizmie i przyjemnie mrowi w palcach, wie każdy. O jej działaniu napotnym i terapeutycznym również. Ale, że drugiego dnia, po przekroczeniu limitu łeb waży tyle co czterdziestotonowa ciężarówka, to nie piszą nigdzie.  Łyczek rozgrzewającego trunku dla kurażu, kropelka nalewki do herbaty - potrafią zdziałać cuda. Już w przeszłości poważane matrony raczyły się słodkim cherry, zagryzając maślanymi ciasteczkami. Taką mieszankę zdecydowanie odradzam, ze względu na niekompatybilność wyżej wymienionych składników, których spożycie w nadmiarze może wywołać sensacje dwudziestego wieku w jelitach. No, chyba, że lubicie obcowanie z porcelanowym ludkiem, wtedy oczywiście, bardzo proszę, ale ja ostrzegałam. Na półkach sklepowych znajdziecie milion różnych smaków, ale domowe nalewki nie mają nic wspólnego z tymi komercyjnymi. Prawdziwa, zdrowotna nalewka śmierdzi, rozgrzewa i pali gardło jak garść chili, ale stawia n