Przejdź do głównej zawartości

Aleksandra Pakuła – Lekcja hiszpańskiego

 Mój cykl na romanse trwa w najlepsze. Od kilku dni trafiam na te, które aż chciało się czytać, bo napisane były ładnie i nie raniły oczu. Dziś o jednym z nich. Nie to, że będę słodziła i opowiadała, że och i, że ach, ale wielu minusów w niej nie było. Była za to bardzo fajna historia i całkiem sprytnie poplątana fabuła.



Historia Adrianny to książkowy przykład kobiety krzywdzonej przez męża, wielokrotnie bitej, poniżanej i wykańczanej psychicznie. Odejście od męża-kata to najlepsza decyzja w jej życiu, ale niestety nie kończy się happy endem. Jej mąż, wzięty prawnik, człowiek z wieloma znajomościami w branży, nie daje kobiecie odejść od niego bezboleśnie. Sąd zasądza na jego rzecz alimenty, które kobieta musi spłacać w comiesięcznych transzach, przez co traci niemal wszystko na co pracowała, łącznie z ukochanym salonem piękności. Pomocy udziela jej wujek, który w Hiszpanii prowadzi dobrze prosperującą restaurację. Dziewczyna pozostawia w Polsce swoją córkę i wyjeżdża na kilka miesięcy. W kraju siesty i owoców morza okazuje się, że życie może mieć zupełnie inny smak...

To była bardzo fajna powieść osadzona w iście wakacyjnych klimatach, ale trzeba przyznać, że pod płaszczykiem słodkiego romansu, kryją się okropne doświadczenia i ból, który nie zostanie załagodzony nigdy.

Miałam problem z główną bohaterką, bo pewne jej zachowania, wybory i decyzje, trudne są do zrozumienia, mimo, iż większość można by tłumaczyć traumatyczną przeszłością, to jednak czasami nie miałam pewności z czego wynikają. Nie jest to jednak postać mdła, czy nijaka. Jest ładnie zbudowana i posiada wszystkie cechy człowieka głęboko zranionego. Wspaniale czytało się o jej powrocie do normalności, determinacji, pchającej ją do tego by móc wreszcie godnie żyć i spróbować uwolnić się od człowieka, który sprowadził ją do roli niewolnicy.

Po za Adą jest też Maks, który wyszedł autorce szalenie pysznie. Jest męski, pyskaty i odrobinę opryskliwy, ale im lepiej dał się poznać, tym przyjemniejszy się wydawał. Na wierzch zaczęły wychodzić też jego zalety, które wielokrotnie przewyższały początkowo chłodny odbiór.

Pozostałe postaci też są sympatyczne. Tworzą miłą i rodzinną otoczkę uzupełniającą całą historię i wpasowującą się w hiszpański tryb życia Ady. 

Jeśli zaś chodzi o fabułę, to nie wpasowuje się ona w kanony typowego letniego romansu. Jest przeplatana wieloma trudnymi i skomplikowanymi sytuacjami, które świadczą o tym, że zraniony człowiek jest tak wrażliwy, że budowanie nowej relacji może okazać się wyjątkowo trudne, a próba zaufania drugiej osobie może być ponad jego siły. Nie ma tu też mowy o miłości. Na ten etap przyjdzie poczekać czytelnikom do kolejnego tomu.

To książka bardzo nieoczywista, w której namiętność i żądza jest krokiem ku zdrowieniu ciała i umysłu. To powieść o drodze czekającej na każdego, kto potrzebuje ratunku. I mimo, że ciąg dalszy dopiero nastąpi, to jestem pewna, że wszystko skończy się dobrze nie tylko dla głównej bohaterki, ale i dla ważnych dla niej osób.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn