Czerwcowe nowości wydawnicze wysypały się niemal jak grzyby po deszczu, a wśród nich pojawiła się "Gildia zabójców". Moje czytelnicze zmysły, które uwielbiają wszelkie fantastyczne historie, zadziałały jak radar i wyłuskały tę powieść. Pożarłam ją w dwa wieczory, a właściwie to ta historia pożarła mnie i porzuciła w najlepszym momencie, dając do zrozumienia, że to koniec tomu pierwszego.
Polskie urban fantasy umiejscowione po trosze w Europie i Azji to był strzał w dziesiątkę. Alyssa, przybrana córka króla Gildii, jego następczyni. Bezwzględna i krnąbrna mistrzyni w zabijaniu. Niebezpieczna i skuteczna w swoim fachu, która po popełnieniu poważnego błędu w sztuce, zostaje osądzona i skazana na tortury oraz półroczny pobyt w lochu. Po odbyciu kary wraca, dochodzi do siebie i przyjmuje nowe zlecenie. Niestety, w jej głowie ciągle tłuką się wspomnienia zamordowanych rodziców i porwanego brata, którego za wszelką cenę stara się odnaleźć. Poza tym, w drodze do upragnionego celu poznaje chłopaka, który szybko staje się dla niej kimś ważnym. Sprawa komplikuje się coraz bardziej...
Bardzo się cieszę z tego mojego czerwcowego książkowego połowu. Otrzymałam pełnowartościową i skomplikowaną powieść, która nie tylko skierowana jest do wielbicieli fantasy, ale też łatwo odnaleźć w niej elementy kryminału i thrillera jednocześnie, co podkręca całą historię i nadaje jej charakteru. Całość jest kompatybilna z zamysłem autorki, każdy wątek do siebie pasuje, a sceny rozpisane są tak, że wynikają jedna z drugiej.
Mamy tu świetnych bohaterów. Każdy jest inny, ale nieidealny. Mają swoje wady, zalety i bagaż doświadczeń, z którymi w większy lub mniejszy sposób muszą sobie poradzić. Główna bohaterka może irytować i sprawiać wrażenie rozchwianej emocjonalnie, ale jej wybory i zasady działania są doskonale wyjaśnione i uzasadnione, co w późniejszym czasie wynika z biegu historii.
Wszystko to pięknie ilustrują dowcipne i uszczypliwe dialogi, które czyta się z ogromnym uśmiechem na ustach, bo nic tak nie podkręca fabuły ja dobrze przeprowadzona rozmowa.
Nie szukajcie jednak tutaj porównań do Cealiny Sardothien vel Aelin Galathynius, nasza Alyssa też dźwiga na swoich barkach bagaż, który nie pozwala jej na normalne życie i funkcjonowanie, ale mimo zaczepnego i pyskatego wręcz usposobienia nie łączy jej nic z wyżej wymienioną. Warto więc dać jej i autorce szansę na rozwój, nie szufladkując w podobny sposób.
Pozostaje mi więc czekać na kolejny tom cyklu i modlić do wszystkich książkowych bóstw, by nastąpiło to jak najszybciej. Świetna zabawa dla młodzieży i nie tylko.
Komentarze
Prześlij komentarz