Przejdź do głównej zawartości

A.L. Jackson – Pocałunek gwiazdy

 Dziś kolejna książka z mojego regału, którą można by zakwalifikować do iście wakacyjnych romansów, nad którymi nie trzeba się zastanawiać, tylko oddać się słodkiemu nicnierobieniu i czytać. 



Pocałunek gwiazdy to opowieść o Mii, matce dwojga dzieci, która po zakończeniu toksycznego związku, a także próbie zamachu na jej galerię oraz śmierci przyjaciółki, udaje się do ogromnej posiadłości jej brata, by nabrać dystansu i uciec przed światem. Leif, to bębniarz z przeszłością, człowiek, pełen nienawiści, przygotowujący potajemnie zemstę na zwyrodnialcu, który kilka lat wcześniej odebrał mu wszystko. Tych dwoje nie łączy nic, a jednak wzajemna chemia i chęć ochrony przyciąga ich do siebie jak magnes.

W większości romansów, historie są sztampowe i w mniejszym lub większym stopniu do siebie podobne. Tu też można zauważyć tego rodzaju trend, ale nie można jej zarzucić braku dynamiki. Fabuła jest logiczna, sceny całkiem płynne, stanowiące solidny filar tej powieści. Niestety nie wszystko jest tutaj tak dobre. To, co najbardziej kłuje w oczy to w większości dość miałkie dialogi, które wydają się na siłę ugrzecznione i przesadnie kurtuazyjne, przez co odbiór jest dziwny i nienaturalny. To samo dotyczy też wewnętrznych rozterek Leifa. Jego burzliwa przeszłość jest swego rodzaju usprawiedliwieniem, ale niestety te wynurzenia, niezdecydowanie i ciągła walka z własnymi myślami są tak nurzące, że momentami zastanawiałam się, czy autorka nie chce po prostu sztucznie zapchać rozdziału żeby wydawał się bardziej mięsisty. Zdecydowanie lepiej wychodziła przy nim Mia, która od początku wiedziała czego pragnie, mimo tego, że jej życie też nie było usłane różami.

Zatem, moi drodzy, przed Wami dość dziwny romans. Miejscami całkiem fajny, a czasami dość irytujący. Znajdziecie tu i porywy serca, i gorące sceny łóżkowe, ale też kilka zwrotów akcji, przy których serce zabije Wam szybciej.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn