Przejdź do głównej zawartości

Mrs Henry Wood – Błędnik

 Czasem spotykam się z opiniami czytelników, którzy twierdzą, że literatura sprzed przynajmniej pięćdziesięciu lat trąca myszką, zawiera słownictwo, którego już się nie używa i jest zupełnie nieaktualna. Staram się odczarować to dziwne zjawisko i udowodnić, że z klasyków można dowiedzieć się wiele i że jest to bardzo wartościowa i ponadczasowa wiedza. Dziś o "Błędniku", który po raz pierwszy został wydany w roku 1872.



Jest to opowieść o dwóch braciach Andinnian, którzy, mimo bliskiego pokrewieństwa są zupełnie różni. O ile urodzony w Niemczech Karl jest człowiekiem rozsądnym, trzeźwo myślącym i ujmującym, o tyle Adam jest niecierpliwy, nadpobudliwy i działa zwykle pod wpływem silnych emocji. a tych, ze względu na swój porywczy charakter wcale mu nie brakuje. Jak można przypuszczać, jeden z braci zostanie uwikłany w trudną do rozwiązania sprawę, drugi zakocha się wbrew woli rodziców wybranki, a przeciwko temu całemu ambarasowi przyjdzie w sukurs ich rodzona matka i... jedna ze służących.

To była niezwykle urocza powieść, pełna zabawnych zwrotów akcji i humoru typowego dla Anglików żyjących w połowie XIX wieku. Czas dżentelmenów, honorowych pojedynków, czas uroczych, zawoalowanych intryg i ploteczek towarzyskich. To lektura klimatem przypominająca Sanditon lub Dumę i uprzedzenia Jane Austin albo powieści sióstr Bronte. Jej specyfika jest szalenie podobna, choć może nieco lżejsza w przekazie.

Błędnik charakteryzuje się rozległymi i pieczołowitymi opisami, których jest tutaj bardzo dużo. Drobiazgowe tłumaczenie lub wyjaśnianie czytelnikowi niuansów architektonicznych, przyrodniczych lub wizualizacja danej postaci zajmuje tu dużo miejsca, ale dzięki temu zabiegowi, każdy element fabuły nabiera wyrazu i staje się niemal namacalny. Prawdopodobnie też dlatego powieść ma nieco ponad sześćset stron, ale w związku z tak skrupulatnym i niemal idealnym stylem pisarskim inaczej po prostu by się nie dało.

To doskonała historia miłosna, pełna intryg, odpowiedniej dla XIX wieku dramaturgii, zabawnych sytuacji i wyprowadzania czytelnika w przysłowiowe pole. Błędnik stanowi doskonałą rozrywkę dla wymagających czytelników, lubiących przydługie opisy i cudowne czasy umów dżentelmeńskich.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn