Na wakacyjne, letnie wieczory, albo do porcji lodów z kubkiem parującej kawy, nadają się powieści obyczajowe z wątkiem romantycznym. Cudne, relaksujące i wywołujące szybsze bicie serca. Wychodzę z założenia, że książka jest dobra na wszystko, a do chillowania dziś polecam powieść Moniki Cieluch.
Jest to opowieść o młodej kobiecie Joannie, która traci intratny etat w jednym z dobrze prosperujących hoteli. Oszczędności nie wystarczają na długo, więc korzystając z pomocy ciężarnej siostry, wyjeżdża do Londynu, by tam, w jej zastępstwie zostać opiekunką czteroletniej dziewczynki. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że Aśka ma niewyparzony język, jest pewna siebie i nie ma zamiaru podporządkowywać się swojemu nowemu szefowi, któremu to dziewczyna coraz bardziej zachodzi za skórę.
Muszę przyznać, że była to bardzo fajna lektura. Lekka, przyjemna, momentami zabawna i szalenie romantyczna. Poruszała też ważne kwestie dotyczące uporania się z żałobą po bliskiej osobie i ruszenia do przodu, a także tego jak ważne jest wsparcie bliskich i przyjaciół.
Tę powieść charakteryzują fajne dialogi, urocze pyskówki i bohaterowie, których mimo swoich wad można szybko polubić. Można też porównać tę historię do filmowej "Pokojówki na Manhatanie" albo "Niani w Nowym Jorku", w taki sam sposób ciekawią i porywają fabularnie.
Autorka miała ciekawy pomysł na tę książkę. Temat był chwytliwy, rześki i fajnie skonstruowany. Niestety było kilka niuansów, które były niedopracowane, no, chyba, że stwierdzicie, że jestem czepialska, zatem wybaczcie. Mam tu na myśli na przykład relację głównej bohaterki z narzeczonym. Joanna wspomina o nim na początku książki, a potem nagle przypomina sobie, że jest zaręczona w połowie powieści. Nawet jeśli ten związek nie należał do udanych, to nie wyobrażam sobie, że się ze sobą nie kontaktowali, nie rozmawiali, etc. Kolejna rzecz, to błyskawiczne nadanie przez Jo dziecku zdrobnienia i nazywanie go vel iskierka, mimo, że z dziewczynką nie zdążyła zamienić nawet słowa. Mierziło mnie też perfidne wytykanie błędów rodzicielskich, które w pewnych momentach trącały analizą psychologiczo-pedagogiczną. I zgodzić bym się mogła na to, gdyby bohaterka miała przygotowanie pedagogiczne, niestety tutaj jest to działanie intuicyjne i zbyt rozbuchane. To samo dotyczy dziwnych zachowań Joanny. Czasem nie wiedziałam z czego wynikały i jaka była ich przyczyna.
Poza tymi kilkoma wpadkami, uważam, że czas poświęcony na lekturę nie był stracony. To taka ciepła historia, która otula czytelnika jak ciepły kocyk i daje poczucie, że nawet z najgorszej sytuacji da się wyjść obronną ręką. Na letnie wieczory jak znalazł!
Komentarze
Prześlij komentarz