Przejdź do głównej zawartości

K.F. Breene & Shannon Mayer – Akademia mrocznych zaklęć. Dom cienia.

 Kolejny tom Akademii mrocznych zaklęć pojawił się dość szybko i niemal natychmiast wzięłam go na warsztat, ciekawa byłam dalszych losów Wild. A, że wszelkie książki fantastyczne zawsze czyta mi się miło, toteż tę niewielką objętościowo historię połknęłam na raz.



Kwitnie przyjaźń pomiędzy znanymi z poprzedniej części postaciami. Pete, Orin, Gregory, Wally i Wild, to pochodzący z różnych środowisk i posiadający zupełnie inne umiejętności ludzie, ale złączeni coraz silniejszą więzią. Próby, które będzie musiała przejść ta paczka przyjaciół to prawdziwe wyzwanie dla psychiki ludzkiej, tężyzny fizycznej, ale też olbrzymi stres. W dodatku Wild ma sekret, który niestety (albo stety) ujrzy światło dzienne.

Ujawniła się nam fajna, zabawna i czasami sarkastyczna opowieść o przyjaźni i tym, że warto na sobie polegać mimo wszystko. Bardzo prosty język, fajne, mięsiste dialogi, brak przydługich i męczących opisów są składową tej książki. Czyta się ją szybko i z olbrzymią przyjemnością. I choć jest to opowieść skierowana do młodzieży, to ja nastolatka razy dwa, bawiłam się setnie i uśmiechałam szeroko.

Powieść nie jest długa, ma zaledwie 250 stron, co powoduje, że właściwie jednego wieczoru można  ją pochłonąć. Ilość pełnych napięcia i przygód scen wylewa się z niej co chwilę, a to sprawia, że czytelnik nie ma czasu na nudę. Poza tym, zastanawiać też może fakt, że będzie to trylogia. Jeśli tak, to ciekawa jestem, czy w trzeciej części uda się wyjaśnić wszystkie niedopowiedzenia, których trochę się w dwóch częściach nazbierało.

Przed Wami dowcipna, ciekawa i przesycona fantastyką historia. Serdecznie polecam. Podsuńcie ją Waszym dzieciom, rodzeństwu oraz koleżankom i kolegom. Będą zachwyceni!




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn