Powrót do literatury klasycznej w życiu mola książkowego to zawsze ogromna radość i czas na przypomnienie sobie znanych i lubianych opowieści, którymi zaczytywałam się kilkadziesiąt lat wcześniej. Dziś opowieści grozy. Niepokojące, przerażające i napisane tak, że powrót do nich to czysta, niczym niezmącona przyjemność.
Czymże te wiktoriańskie historyjki mogłyby zachwycić współczesnego czytelnika? Ano tym, w jaki sposób są napisane. To jak oplatają czytającego niczym bluszczem, wlewając w jego serce dziwne, niebezpiecznie tragiczne i straszne historie. Każda z nich jest inna, każda wyjątkowa, ale też każda nad wyraz oryginalna i na próżno szukać podobnych w dzisiejszych publikacjach. Te opowieści stanowią o swojej ponadczasowości i zachwycają treścią.
Potencjalny czytelnik, miłośnik literatury grozy, znajdzie tu wszystko to, czego oczekuje od literatury tego rodzaju. Zachwyci się swego rodzaju baśniowością, powoli budowanym napięciem, którego eskalacja powoduje szybsze bicie serca. Zatopi się w niewyjaśnionych zagadkach, pogubi w intrygach i otoczy tajemnicami, które tylko w części zostaną wyjaśnione. Czasem, opowiadania te mają w sobie jakąś trudną do wytłumaczenia aurę dziwności, podbijanej dziwnym poczuciem humoru autorów. Tworzy więc to nieco psychodeliczną rzeczywistość, w której czytelnikowi jest i niewygodnie i arcyciekawie jednocześnie.
Zwykle w antologiach wskazuję trzy opowiadania, które cenię najbardziej, albo też te, robiące na mnie największe wrażenie. A, że w tym przypadku nie miałam żadnych wątpliwości, toteż bez wahania polecę "Ducha z Canterville" Oscara Wilde'a. Opowiadanie grozy, humorystyczno-romantyczne o osobliwym duchu nawiedzającym posiadłość od kilku stuleci, amerykańskiej rodzinie, która zagłusza jego straszliwe zapędy i uroczej młodej damie, która jako jedyna jest w stanie z nim się porozumieć. Historia z ponadczasowym morałem o odpokutowaniu swoich win.
Kolejnym opowiadaniem, należącym do moich ulubionych jest "Biblioteczne okno" Margaret Oliphant. Kuriozalne, prześmiewcze, dziwnie skonstruowane i przerażające tylko na początku. Zachwyciło mnie swoją oryginalnością i groteskowością.
Ostatni to "Dróżnik" Karola Dickensa. I choć koniec końców los tytułowego bohatera nie jest do końca jasny, to ciemne kolejowe tunele, chłód wydobywający się z każdej strony i aura nieprzewidywalności, powodują, że jest to opowiadanie bardzo niepojące i wyjątkowo mroczne, a ciekawość czytelnika podnosi fakt, że Dickens miał traumę związaną z koleją, panicznie bał się jazdy pociągiem, więc strach i przerażenie ziejące z tej krótkiej treści, wydają się niemal namacalne.
Poczytajcie o duchach i niewyjaśnionych sytuacjach. To wspaniała odskocznia od dnia codziennego i powrót do przerażającej przeszłości.
Komentarze
Prześlij komentarz