Przejdź do głównej zawartości

Rebecca F. Kuang – Płonący Bóg

 Ostatnia część Wojen makowych właśnie zajęła szczególne miejsce na mojej półce z fantastyką. A to, że stanęła tuż obok Tolkiena, mówi już wiele. Opowiadałam kilkukrotnie o tej serii, ale dziś wszystko podsumuję. Po pierwszym, nieco gawędziarskim tomie, byłam zauroczona, po przeczytaniu drugiego – wyjątkowo krwawego i przesyconego walką – pełna zachwytu, a teraz trzecim tomie  kłaniam się w pas i marzę o tym, by takich opowieści było jak najwięcej.



To, co w tej książce zwraca najbardziej uwagę to główna bohaterka. Pełna sprzeczności, silna fizycznie i psychicznie (choć wspomagana przez środki odurzające), postać nieidealna, irytująca, butna i pyszna. Nie słuchająca nikogo i niczego. Rozwścieczona i nie idąca na kompromisy. Wydawać by się mogło, że nie można obarczyć postaci tak wieloma skrajnościami, a jednak! Kuang zbudowała swoją bohaterkę ze wszystkich tych elementów i stworzyła postać wielowymiarową i na wskroś dramatyczną. 

To samo dotyczy postaci pobocznych. Każda z nich utkana jest niczym najlepszy, wzorzysty kilim, a relacja, która łączy ich z główną bohaterką jest tak złożona, że gdyby postawić ich wszystkich blisko siebie, odnosiłoby się wrażenie jakby tworzył się jeden organizm, tętniący odgłosem wielu potężnych serc. Dzięki temu tomowi, łatwo można się przekonać, że wybory przez nich podejmowane są trudne, ale to ich decyzje i to oni ponoszą konsekwencje. I choć bohaterowie są młodzi, to nie są już pełnymi obaw adeptami Akademii Sinegardu, a maszynami do zabijania, którzy strach spychają na drugi plan i zastępują go złością jakiej świat nie widział.

Jeśli zaś chodzi o sceny batalistyczne, czy militarne roszady, których jest tu dostatek, to trzeba przyznać, że to pisarski majstersztyk! W tej powieści poruszono tak wiele tematów i zagadnień (min. kolonizacja, rasizm, ludobójstwo), że wyraźnie odczuwa się tu zainteresowanie autorki do historii dalekowschodniej i wplatanie w fabułę nitek charakteryzujących trudne i okrutne czasy, kiedy przywódcą Chin był Mao Zetong. 

W tej powieści duży nacisk kładzie się na traumę, jej różne cykle i formy jakie przybiera. Wynika ona nie tylko z form przemocy fizycznej, ale i emocjonalnej, opartej na podziale ludzkości na kolonie i okrutnym rasizmie.

To, co najbardziej mną wstrząsnęło, to ilość emocji. Kuang poczęstowała mnie nimi z ogromnym rozmachem. Byłam i przerażona, i wściekła, ale też zdruzgotana i wyjątkowo smutna. Cały ten wachlarz emocji, które towarzyszyły mi podczas lektury, wymęczył mnie psychicznie do tego stopnia, że trudno było mi zacząć kolejną powieść. Musiałam odetchnąć i uspokoić myśli. A najlepiej ilustruje to poniższy cytat. I niech on będzie podsumowaniem tej wypowiedzi.

"Bierz co chcesz. Znienawidzę cię za to. Ale będę cię kochać na zawsze. Nie mogę nic na to poradzić, że cię kocham."

Tę powieść się kocha i nienawidzi jednocześnie. 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn