O wampirach czytałam już wielokrotnie i bywały momenty, że odczuwałam przesyt i uciekałam do innego rodzaju fantastyki, byleby uchronić się od tych krwiożerczych bohaterów. Dziś, po dość długiej przerwie, wróciłam do wampirycznej historii. Ale książka, o której Wam opowiem nie ma nic wspólnego z tymi powieściami, które znałam do tej pory. Dziś o rodzimym i bardzo słowiańskim księciu ciemności, który służy samemu Welesowi.
Elgan jest wąpierzem, dziwnym przedstawicielem swojego gatunku z kilkusetletnim stażem. Żyje sobie w symbiozie z ludźmi, nie stroni od dobrego jadła i popitku i bliżej mu raczej do człowieka niźli potwora. Oprócz wielu ludzkich cech, ma też talent do pakowania się w kłopoty i ratowania z opresji słabszych od siebie.
Zabierając się za tę książkę, spodziewałam się kolejnej słowiańskiej opowieści o bóstwach i potworach, i w zasadzie to dostałam, ale oprawione w tak ładną literacką ramkę, że pełna zachwytów zapraszam do świata, w którym potwory, demony i inne kreatury funkcjonują między ludźmi, a czary, gusła i rytualne szepty znane doskonale i odprawiane niemal codziennie.
Przyznać muszę, że autorka sprawnie porusza się po słowiańskim świecie. Doskonale zna bóstwa, opisuje je z wielką wprawą i znawstwem. Wszelkim demonom i istotom na wskroś podłym, nadaje charakteru i zgrabnie wplata je w fabułę, powodując, że nie ma w niej miejsca na nudę czy stagnację. Książka ma charakter najprzedniejszej powieści przygodowej z elementami fantastycznymi i może z odrobiną romantyzmu, który jak mniemam, w kolejnej części wybuchnie z całą mocą.
Bohaterowie są cudowni. Elgan jest niedoskonałym, użyłabym nawet określenia – gamoniowatym wąpierzem pełnym sprzeczności i tajemnic, o których sam nie ma pojęcia. Dorada jest pewną siebie dziewczyną, doskonale wiedzącą czego pragnie i dążącą do celu za wszelką cenę. I nawet cuchnący demon Smęt potrafi wywołać u czytelnika pozytywne emocje, bo opisany jest z taką lekkością, że nawet jego dość obrzydliwa historia w pewien sposób jest... urocza, choć może to nie do końca trafne sformułowanie.
Wszystko się tu zgadza. Nieco patetyczne i przerażające słowiańskie stwory mają tu inny charakter. Często są prześmiewcze, zabawne, ale bywają też podłe i przebiegłe, bardzo przywiązane do miejsc, do których przynależą. Do tego garść świetnych dialogów i celnych ripost, nieco czarów i szeptów oraz przednia znajomość w zastosowaniu ziół wszelkiej maści i mamy historię, od której naprawdę trudno się oderwać.
Dajcie się więc porwać w podróż do Wyraju, ale najpierw poznajcie bohaterów tej pysznej i arcyciekawej historii. Niech Wam umili czas i pochłonie tak bardzo jak mnie.
Komentarze
Prześlij komentarz