Przejdź do głównej zawartości

Magdalena Witkiewicz – Srebrna łyżeczka

 Magdalena Witkiewicz nie stoi w miejscu. Wciąż się rozwija, sięga coraz wyżej, bawi się formą i treścią. Czasem zaskoczy doskonałą książką familijną czy historią dla młodzieży, innym razem wciągającym thrillerem, ale to z powieści obyczajowych znana jest przed wszystkim. I to te cieszą się niesłabnącą popularnością. Dziś o jednej z nich. O przepięknej, choć skomplikowanej miłości.



Bohaterami tej powieści są Konrad i Lidka. On jest lekarzem kardiologiem, ona młodą kobietą, właścicielką świetnie prosperującej firmy sprzątającej. I choć początkowo, poznajemy ich jako ludzi po przejściach, to dzięki retrospekcjom, zaglądamy do początków tej znajomości, powoli rozwijającego się uczucia i próbie poradzenia sobie z bolesnymi konsekwencjami niektórych wyborów.

Z alkoholizmem boryka się aż 2% Polek i Polaków. Ta podstępna choroba wyniszcza nie tylko organizm osoby uzależnionej, ale powoli degraduje też więzi rodzinne i długotrwałe związki. Osoby współuzależnione (w tym dzieci), borykają się z dojmującym poczuciem wstydu za rodzica czy współmałżonka, ogromną samotnością i strachem przed przyszłością. I o tym trudnym temacie, wspomina w swojej książce Magdalena Witkiewicz.

Nie koloryzuje sztucznie, nie zapełnia fabuły zbędnymi informacjami. Konsekwentnie i rzetelnie przeprowadza czytelnika przez wszystkie etapy alkoholizmu, a potem powolnego zdrowienia duszy i ciała osoby współuzależnionej. Wskazuje jak ważne jest wtedy poczucie własnej wartości, jak potrzeba bliskości i zaufania do drugiej osoby wysuwa się na pierwszy plan i owocuje potężnym uczuciem.

I romans ten jest nienachalny, opisany wyjątkowo pięknie i z wyczuciem, tak jak tylko Magdalena Witkiewicz potrafi. Wplata w fabułę cudowną, choć niełatwą historię uczucia rodziców Lidki. Kulisy ich trudnego i w gruncie rzeczy niedozwolonego związku mogą być podstawą do twierdzenia, że alkoholizm jej matki wynikał właśnie stąd. Autorka nie przebiera w słowach. Wskazuje problem i radzi jak sobie z nim radzić póki jeszcze jest na to czas.

Nie będzie spoilerem, jak powiem, że książka skończy się dobrze, wszak autorka znana jest z uroczych happy endów i jest w tym mistrzynią.

Polecam wszystkim wielbicielkom i wielbicielom powieści obyczajowych. Tu będzie trochę umoralniająco i trochę oceniająco, ale też pięknie i wzruszająco. To wspaniała powieść na jeden, góra dwa wieczory. Zachęcam.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn