Ach, jakże zapałałam miłością do tej książki jak tylko przeczytałam prolog. Pełna nadziei na naprawdę pyszną lekturę, przysiadłam na zydelku i ze szczęściem malującym się na licu jęłam czytać... No i cóż, jak to mówią, pierwsze śliwki – robaczywki, ponieważ już w pierwszym rozdziale gdzieś się ta soczystość rozjechała i pozostawiła po sobie lekką zgagę. Niby było lepiej niż w podobnych tego typu książkach, ale jednak nie do końca.
To, o czym musicie wiedzieć, to historia jednego z mafijnych bossów, którego inna mafijna rodzina ratuje przed śmiercią. Od tej chwili, mężczyzna działa sam i mści się na swoich oprawcach z zimną krwią. Mariposa natomiast, jest biedną dziewczyną z nizin społecznych, która zupełnym przypadkiem trafia na Lupo w chwili, kiedy nie ma już nic do stracenia. Zgadza się więc na układ, który odmieni życie obojga nieodwołalnie i ostatecznie.
Podobało mi się na początku to, że autorka bez skrupułów opisuje dramatyczne i krwawe sceny z życia mafii, opowiada o ważnych konotacjach rodzinnych i kodeksie honorowym, który ich dotyczy. To dało mi złudną nadzieję, że oto mam przed sobą wyjątkowo soczysty romans mafijny.
Niestety, po kilku rozdziałach zdałam sobie sprawę, że niczym on nie odbiega od pozostałych książek o tej tematyce i zaczyna się lepić od romantyzmu i cukierkowości do tego stopnia, że momentami dostawałam mdłości.
Kompletnie nie kleił mi się obraz bezwzględnego mafioza z przeromantycznym i rozmemłanym uczuciowo mężczyzną, którym stawał się przy Maripozie. Był przez to całkowicie nierealny i postać jawiła się mi jako jakieś karykaturalne uosobienie włoskiego gangstera,
Maripoza natomiast, trzymała poziom od początku do końca. Jej postać była solidnie przemyślana i całkowicie trzymała fason. Wybroniła się swoją elokwencją i bystrością umysłu.
Czasem też odnosiłam wrażenie, że dialogi mocno wirują ku ideom zupełnie trywialnym. Czasem przepełnione były takim patosem i określeniami, że trudno było je zaakceptować. Mieszały się pyskówki wyjęte rodem z ulicznego żargonu z patetycznymi wynurzeniami godnymi Paulo Coelho.
Jeśli więc szukacie solidnej dawki adrenaliny, przerażających zbrodni i lekko miłosnych uniesień, to tego tu nie znajdziecie. Będzie za to mnóstwo seksu, mnóstwo romantycznych i różowych scen i odrobina przerażenia.
Komentarze
Prześlij komentarz