Szukam czasem takich powieści obyczajowych, które pochłonęłyby mnie na tyle, by zapomnieć o problemach, stresie w pracy, ale też, żeby ta lektura była miła i dla ducha i dla oka. W przeszukiwaniu zimowych opowieści o miłości, znalazłam tę oto powieść i muszę powiedzieć, że to nie był zmarnowany czas!
Jest to opowieść o Karolinie, która postanowiła się usamodzielnić, zamieszkała w maleńkiej kawalerce wraz ze swoim czworonożnym przyjacielem Kąskiem. Dziewczyna ledwo wiąże koniec z końcem, pracuje na śmieciowej umowie, pomaga starszej ciotce, ale wreszcie czuje, że żyje. W tej samej klatce schodowej mieszka Daniel. Lekarz internista, który w Nowy Rok potrąca Karolinę tuż pod blokiem. Szybko okazuje się, że pomimo sprzeczności i początkowej niechęci, młodzi bardzo szybko odnajdują wspólny język i chcąc nie chcąc, przywiązują się do siebie.
To była bardzo udana podróż po otulonym zimą mieście, pełna zwrotów akcji, zabawnych scen i wręcz rozczulającej troskliwości. Bohaterowie to niezwykle empatyczni młodzi ludzie, kompletnie nie przypominający roszczeniowych milenialsów, tak dumnych i pewnych siebie, z którymi mamy na co dzień do czynienia. To postaci szalenie pogodne, wyznające pewne wartości i trzymające się zasad. To bardzo udana para bohaterów. W prawdziwym życiu stanowiliby solidną podporę, byliby przyjaciółmi, na których zawsze warto liczyć.
To bardzo przyjemna lektura. Nie ocieka lukrem, nie jest przerysowana, nie mami płynącym w żyłach pożądaniem, tylko wskazuje to, co tak naprawdę liczy się w życiu. To cudowna, ciepła i bajecznie miła w odbiorze powieść, która w tylko sobie znany sposób owija się wokół czytelnika, stwarza swego rodzaju kokon i otula ciepłymi jak kakao uczuciami.
Przepyszna, wielowymiarowa powieść, niosąca otuchę, radość i całe pokłady empatii. Polecam!
Komentarze
Prześlij komentarz