Zdawałoby się, że autorkom współczesnych romansów brakuje już pomysłów. Większość historii oscylowała wokół podobnych tematów, dlatego zrobiło się mdło i nijako. No bo ileż można czytać o bogatym szefie i jego asystentce? Monika Liga wyszła poza ten schemat, ba!, napisała coś świeżego, ale mam problem z tym, w której szufladzie tę książkę umieścić. Bo to chyba nie był romans, właściwie sama nie wiem co to było.
Long story short, moi drodzy, czyli, czasy przed II wojną światową. Główna bohaterka Marlena, jest wychowanką sióstr zakonnych. Nie myśli jednak o życiu w celibacie, więc w momencie, kiedy zostaje jej przedstawiona dość dziwaczna propozycja, dziewczyna chętnie z niej korzysta, mając nadzieję na polepszenie swojego statusu społecznego. Jej zadaniem jest rozkochanie w sobie hulaki i donżuana – Ignacego, jedynaka, którego rodzice usiłują ustatkować. Ale zanim Marlena zostanie pełnoprawną żoną, musi pobrać odpowiednie nauki, by bawidamka przy sobie zatrzymać.
No i tutaj zaczynają się schody, ponieważ autorka szykuje swoją bohaterkę jak owcę na rzeź. Traktuje ją przedmiotowo, wtłacza do niedoświadczonej głowy zachowania iście seksistowskie, ale, że sprytnie umiejscowiła fabułę w latach trzydziestych, to można jeszcze to wytłumaczyć zasadami wówczas panującymi. Uczy więc dziewczynę męskiego ciała, zaspokajania jego potrzeb, ale też pokazuje w jaki sposób zadowolić siebie. Potem uczy sztuki kucharskiej, którą ubrała w magię, a na sam koniec szykuje dla niej coś, co właściwie rujnuje początkowe starania.
Ta książka była szalenie chaotyczna. Początkowo zmierzała w jednym, dość przewidywalnym kierunku, po to by nagle skręcić o sto osiemdziesiąt stopni i zrujnować cały misternie budowany plan. Tych plot twistów jest tu tyle, że momentami wydaje się jakby czytało się kilka książek jednocześnie. Autorka przeskakuje z historii na historię, miesza je, lawiruje pomiędzy teraźniejszością a czasami przeszłymi. Przetyka wątki w sobie tylko znanym celu i stawia czytelniczkę w stan postępującego osłupienia.
To, co trzeba zaznaczyć, to to, że wszystko tutaj kręci się wokół seksu i relacji damsko-męskich. Miłosnym igraszkom, wspólnym poznawaniu swoich ciał oraz oddawaniu się fizycznej rozkoszy nie ma właściwie końca. I dotyczy to wszystkich postaci występujących w książce, nie tylko głównych bohaterów. Sceny te rozpisane są nad zaskakująco. Bardzo sensualnie i erotycznie. Autorka nie stosuje tu typowego nazewnictwa, ale krąży sobie wokół tematu, używając mniej znanych synonimów, starając się nie atakować czytelniczki dosadnymi zwrotami (choć czasem jednak nie dało się tego uniknąć).
Do tego, dodać jeszcze należy wybuch II wojny światowej, morderstwa, gwałty (przedzierzgnięte w pełne uniesień akty miłosne) i zaplątanie w ten cały ambaras Boga, aniołów stróżów i duchów. I w tym tyglu pełnym dziwadeł i sprzeczności jest coś, co każe tę ksiązkę czytać, choć nie wiem do końca co to jest i czemu ma służyć.
Nie wiem czy chcę tę powieść polecić. No, chyba, że dla ciekawskich.
Komentarze
Prześlij komentarz