Przejdź do głównej zawartości

Beata Sagan – Nie będę twoim bohaterem

 Droga młodzieży, poszukująca cudownie romantycznych powieści, które pod płaszczykiem lekkich historii, niosą pewne uniwersalne prawdy! Oto przed Wami lektura lekka, łatwa i przyjemna, a do tego całkiem nastoletnia i powodująca wyrzut słynnych motyli w trzewiach.



Jest to opowieść o dwojgu maturzystach: Malwinie i Arku. Mimo, że chodzą ze sobą do jednej klasy, to nie zwracają na siebie uwagi. Do czasu jednak, kiedy chłopak ratuje Malwę i jej przyjaciółkę z poważnych tarapatów. Arek jest introwertykiem, dźwigającym na swoich barkach spory bagaż emocjonalny. Pochodzi z rozbitej rodziny, matka jest alkoholiczką, a brat odsiaduje wyrok w więzieniu za handel narkotykami. Chłopak robi więc wszystko, by zdać maturę, znaleźć pracę i wynieść się z domu. Mal jest za to ekspresyjną, pełną życia jedynaczką, która swoim uporem potrafi zdobyć wszystko o czym marzy. I tym razem jej się uda, ale za jaką cenę?

To bardzo udana książka młodzieżowa. Nie epatuje seksem, nie przedstawia jakichś chorych problemów w związkach, ale krok po kroku wyjaśnia jak z bardzo trudnej relacji, która we wczesnym stadium nie jest nawet przyjaźnią, przeistoczy się w głębsze uczucie. I nic tutaj nie jest kolorowe i ociekające lukrem. To raczej słodko-gorzki przekaz, który winien trafić do wszystkich stęsknionych czułości serc.

Autorka przemyślała sobie fabułę, założyła, że treść trafić ma do nastoletnich czytelników i to się świetnie udało. Beata Sagan doskonale wpasowała się w ten nabuzowany hormonami świat młodych ludzi, u progu dorosłości, wczuła się w rolę i złożyła w satysfakcjonującą całość. Począwszy od rozważań poszczególnych bohaterów, skończywszy na dialogach, pełnych kolokwializmów i zabawnych ripost.

Oprócz warstwy romantycznej, zwróciła też uwagę  na problemy alkoholowe, narkotyki, które są łatwo dostępne i to, że nawet z największej dziury można wyskoczyć. wystarczy mieć tylko (lub aż) osoby bliskie, skłonne do pomocy w każdej chwili.

Polecam, będziecie zachwycone/zachwyceni. A i jeszcze jedna myśl ode mnie: nastolatkom plus też się spodoba! Sprawdzałam!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego ...

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza...

Nalewki

O tym, że po kieliszeczku nalewki ciepło rozlewa się leniwie po organizmie i przyjemnie mrowi w palcach, wie każdy. O jej działaniu napotnym i terapeutycznym również. Ale, że drugiego dnia, po przekroczeniu limitu łeb waży tyle co czterdziestotonowa ciężarówka, to nie piszą nigdzie.  Łyczek rozgrzewającego trunku dla kurażu, kropelka nalewki do herbaty - potrafią zdziałać cuda. Już w przeszłości poważane matrony raczyły się słodkim cherry, zagryzając maślanymi ciasteczkami. Taką mieszankę zdecydowanie odradzam, ze względu na niekompatybilność wyżej wymienionych składników, których spożycie w nadmiarze może wywołać sensacje dwudziestego wieku w jelitach. No, chyba, że lubicie obcowanie z porcelanowym ludkiem, wtedy oczywiście, bardzo proszę, ale ja ostrzegałam. Na półkach sklepowych znajdziecie milion różnych smaków, ale domowe nalewki nie mają nic wspólnego z tymi komercyjnymi. Prawdziwa, zdrowotna nalewka śmierdzi, rozgrzewa i pali gardło jak garść chili, ale staw...