Lubię fantasy, bardzo, trylogie albo monumentalne, wielotomowe wydania. Jeśli historia jest dobra, to nie przeszkadza mi nic, chcę czytać i czytać. Ale czasem, krótka, zwarta i zgrabna dwutomówka, zapadnie w mojej pamięci na dłużej. I tak jest w przypadku dylogii "Krew gwiazd" autorstwa Lim. Krótko, zwięźle i na temat.
Drugi tom historii Mai, cesarskiej krawcowej, która na życzenie władcy uszyła jego oblubienicy trzy piękne i magiczne suknie, wita czytelnika wydarzeniami tuż przed zaślubinami. Mimo, że krawcowa ma złamane serce po oddaleniu Lorda Czarodzieja, na jej ciele tkwi znamię demona, to jednak stara się robić wszystko, by pozostać sobą i pomóc królestwu w utrzymaniu władzy. Niestety seria niefortunnych zdarzeń, zdrada i potworności czyhające na nią zewsząd, zmuszają dziewczynę do ucieczki. Szybko okazuje się jednak, że przed przeznaczeniem nie można uciec.
Trzeba autorce przyznać, że pięknie jej ta historia wyszła. Utkała ją tak misternie i koronkowo, jak Maia swoje suknie. Zadbała o każdy szczegół, nie pominęła faktów, dopieściła swoje postaci i sprawnie prowadziła przez historię.
Powieść nadal ma w sobie mnóstwo elementów baśniowych. Czasem przywodzi na myśl dalekowschodnie bajki, a czasem historię Frodo i Sama, którzy podążali do Mordoru. Lim ma też nieprawdopodobny talent do opisywania scen romantycznych, które nie są ani przesadzone, ani zbyt oszczędne. Wszystko jest napisane w punkt i z ogromną elegancją.
Autorka zwraca też uwagę na to, że podróż do wnętrza siebie i poszukiwania własnej wartości, to nierzadko droga przez mękę i bardzo ważne jest tu wsparcie osób bliskich, bez których, wiele rzeczy mogłoby się nie powieźć.
Polecam gorąco tę piękną, magiczną, osadzoną na Wschodzie historię. Pochłoniecie ją szybko i z wypiekami na licu.
Komentarze
Prześlij komentarz