Przejdź do głównej zawartości

Elizabeth Lim – Snując zmierzch

 Lubię fantasy, bardzo, trylogie albo monumentalne, wielotomowe wydania. Jeśli historia jest dobra, to nie przeszkadza mi nic, chcę czytać i czytać. Ale czasem, krótka, zwarta i zgrabna dwutomówka, zapadnie w mojej pamięci na dłużej. I tak jest w przypadku dylogii "Krew gwiazd" autorstwa Lim. Krótko, zwięźle i na temat.



Drugi tom historii Mai, cesarskiej krawcowej, która na życzenie władcy uszyła jego oblubienicy trzy piękne i magiczne suknie, wita czytelnika wydarzeniami tuż przed zaślubinami. Mimo, że krawcowa ma złamane serce po oddaleniu Lorda Czarodzieja, na jej ciele tkwi znamię demona, to jednak stara się robić wszystko, by pozostać sobą i pomóc królestwu w utrzymaniu władzy. Niestety seria niefortunnych zdarzeń, zdrada i potworności czyhające na nią zewsząd, zmuszają dziewczynę do ucieczki. Szybko okazuje się jednak, że przed przeznaczeniem nie można uciec.

Trzeba autorce przyznać, że pięknie jej ta historia wyszła. Utkała ją tak misternie i koronkowo, jak Maia swoje suknie. Zadbała o każdy szczegół, nie pominęła faktów, dopieściła swoje postaci i sprawnie prowadziła przez historię.

Powieść nadal ma w sobie mnóstwo elementów baśniowych. Czasem przywodzi na myśl dalekowschodnie bajki, a czasem historię Frodo i Sama, którzy podążali do Mordoru. Lim ma też nieprawdopodobny talent do opisywania scen romantycznych, które nie są ani przesadzone, ani zbyt oszczędne. Wszystko jest napisane w punkt i z ogromną elegancją.

Autorka zwraca też uwagę na to, że podróż do wnętrza siebie i poszukiwania własnej wartości, to nierzadko droga przez mękę i bardzo ważne jest tu wsparcie osób bliskich, bez których, wiele rzeczy mogłoby się nie powieźć. 

Polecam gorąco tę piękną, magiczną, osadzoną na Wschodzie historię. Pochłoniecie ją szybko i z wypiekami na licu.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego ...

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza...

Nalewki

O tym, że po kieliszeczku nalewki ciepło rozlewa się leniwie po organizmie i przyjemnie mrowi w palcach, wie każdy. O jej działaniu napotnym i terapeutycznym również. Ale, że drugiego dnia, po przekroczeniu limitu łeb waży tyle co czterdziestotonowa ciężarówka, to nie piszą nigdzie.  Łyczek rozgrzewającego trunku dla kurażu, kropelka nalewki do herbaty - potrafią zdziałać cuda. Już w przeszłości poważane matrony raczyły się słodkim cherry, zagryzając maślanymi ciasteczkami. Taką mieszankę zdecydowanie odradzam, ze względu na niekompatybilność wyżej wymienionych składników, których spożycie w nadmiarze może wywołać sensacje dwudziestego wieku w jelitach. No, chyba, że lubicie obcowanie z porcelanowym ludkiem, wtedy oczywiście, bardzo proszę, ale ja ostrzegałam. Na półkach sklepowych znajdziecie milion różnych smaków, ale domowe nalewki nie mają nic wspólnego z tymi komercyjnymi. Prawdziwa, zdrowotna nalewka śmierdzi, rozgrzewa i pali gardło jak garść chili, ale staw...