Porażająca prawdą, kłująca w oczy, niewygodna, szarpiąca wszystkie delikatne w organizmie struny – taka właśnie jest ta lektura. I mimo, że skończyłam ją czytać wczoraj, to jej przesłanie przyszpila mnie ciągle do ściany zwanej bezradnością i bezkarnie trze moją duszę papierem ściernym nienazwanych uczuć. I być może moje słowa trącają patosem, ale nie potrafię inaczej ich wyartykułować. Oto książka, która powinna znaleźć się w biblioteczce każdej kobiety!
Pozornie jest to opowieść o Rozalii, młodej, krnąbrnej dziewczynie, która marzy o porywach serca i pracy przy tworzeniu perfum. Na początku lat dwudziestych XX wieku, kobieta nie decyduje o sobie, jest zdana na łaskę bądź niełaskę swojego ojca. A ten, kierowany zupełnie absurdalnymi poglądami, wydaje jedyną córkę za Ignacego Lubowidzkiego, człowieka wywodzącego się z dumnej, katolickiej rodziny, posła na Sejm, ale bezwzględnego człowieka, furiata, gwałciciela i kata. Po pięciu latach małżeństwa, Ignacy traci życie na jednej z warszawskich ulic, a Rozalia opuszcza dom zdewociałej teściowej i usiłuje przepchnąć swoje racje w patriarchalnym i bezlitosnym świecie należącym do skostniałych, konserwatywnych mężczyzn.
Napisałam, że Rozalia to tylko pozornie główna bohaterka i słowo podtrzymuję. Bo wszystkie postaci kobiece występujące w tej powieści, niosą ze sobą pewną historię. A mamy ich tu szerokie spektrum. Mamy przykłady wyemancypowanych i barwnych artystek, nie bojących się sięgać po swoje marzenia, kobiet nie stroniących od używek i mających w głębokim poważaniu konwenanse. Są też kobiety, które przekładają swój majątek nad bycie niezależną od mężczyzny istotą i przekuwają to w pomoc innym, skrzywdzonym. Istnieją tez przykłady dopiero raczkującej kobiecej niezależności, a także olbrzymiego poświęcenia, które zaprocentuje w przyszłości. Ale, żeby nie było, że wszystkie bohaterki są tak samo rzutkie i nowoczesne, to autorka zadbała też o ich przeciwieństwa. Przede wszystkim ukazała wizerunek fałszywie rozmodlonej matrony, wielbiącej bezkrytycznie syna okrutnika i stawiającej na pierwszym miejscu dobre imię rodziny, zupełnie zapominając o człowieczeństwie.
Historie, które tutaj tak wyraźnie opisała Barbara Wysoczańska są okrutne. Ukazują moralny upadek męskiej części społeczeństwa w dwudziestoleciu międzywojennym, wskazują na skalę zła, które przez lata było tolerowane i brane jako pewnik. To porażający obraz kobiety niewartej uwagi, kobiety, której życie było jedynie egzystencją, kobiety nieskalanej inteligencją, a zajmującej się jedynie dbaniem o to, by pan i władca miał się dobrze.
I wśród tych okrutnych i wielce niesprawiedliwych losów kobiet, na chwiejących się jeszcze posadach, nowe, coraz silniejsze pokolenie kobiet, buduje swą niezależność, odpycha patriarchat i wskazuje, że mimo wielu trudności i kłód rzucanych pod nogi, życie może być piękne, wartościowe i kierowane tak, jak im się podoba, bez niczyjej ingerencji.
Polecam tę wielowymiarową i ważną powieść. Niech będzie przestrogą, ale też wskazówką, by wszelkie fanatyczne zapędy hamować z całą mocą, szczególnie jeśli chodzi o tak popularne wśród jednego z ministrów cnoty niewieście!
Nie mogę się doczekać lektury tej powieści :)
OdpowiedzUsuń