Przejdź do głównej zawartości

Barbara Wysoczańska – Siła kobiet

 Porażająca prawdą, kłująca w oczy, niewygodna, szarpiąca wszystkie delikatne w organizmie struny  taka właśnie jest ta lektura. I mimo, że skończyłam ją czytać wczoraj, to jej przesłanie przyszpila mnie ciągle do ściany zwanej bezradnością i bezkarnie trze moją duszę papierem ściernym nienazwanych uczuć. I być może moje słowa trącają patosem, ale nie potrafię inaczej ich wyartykułować. Oto książka, która powinna znaleźć się w biblioteczce każdej kobiety!



Pozornie jest to opowieść o Rozalii, młodej, krnąbrnej dziewczynie, która marzy o porywach serca i pracy przy tworzeniu perfum. Na początku lat dwudziestych XX wieku, kobieta nie decyduje o sobie, jest zdana na łaskę bądź niełaskę swojego ojca. A ten, kierowany zupełnie absurdalnymi poglądami, wydaje jedyną córkę za Ignacego Lubowidzkiego, człowieka wywodzącego się z dumnej, katolickiej rodziny, posła na Sejm, ale bezwzględnego człowieka, furiata, gwałciciela i kata. Po pięciu latach małżeństwa, Ignacy traci życie na jednej z warszawskich ulic, a Rozalia opuszcza dom zdewociałej teściowej i usiłuje przepchnąć swoje racje w patriarchalnym i bezlitosnym świecie należącym do skostniałych, konserwatywnych mężczyzn.

Napisałam, że Rozalia to tylko pozornie główna bohaterka i słowo podtrzymuję. Bo wszystkie postaci kobiece występujące w tej powieści, niosą ze sobą pewną historię. A mamy ich tu szerokie spektrum. Mamy przykłady wyemancypowanych i barwnych artystek, nie bojących się sięgać po swoje marzenia, kobiet nie stroniących od używek i mających w głębokim poważaniu konwenanse. Są też kobiety, które przekładają swój majątek nad bycie niezależną od mężczyzny istotą i przekuwają to w pomoc innym, skrzywdzonym. Istnieją tez przykłady dopiero raczkującej kobiecej niezależności, a także olbrzymiego poświęcenia, które zaprocentuje w przyszłości. Ale, żeby nie było, że wszystkie bohaterki są tak samo rzutkie i nowoczesne, to autorka zadbała też o ich przeciwieństwa. Przede wszystkim ukazała wizerunek fałszywie rozmodlonej matrony, wielbiącej bezkrytycznie syna okrutnika i stawiającej na pierwszym miejscu dobre imię rodziny, zupełnie zapominając o człowieczeństwie.

Historie, które tutaj tak wyraźnie opisała Barbara Wysoczańska są okrutne. Ukazują moralny upadek męskiej części społeczeństwa w dwudziestoleciu międzywojennym, wskazują na skalę zła, które przez lata było tolerowane i brane jako pewnik. To porażający obraz kobiety niewartej uwagi, kobiety, której życie było jedynie egzystencją, kobiety nieskalanej inteligencją, a zajmującej się jedynie dbaniem o to, by pan i władca miał się dobrze.

I wśród tych okrutnych i wielce niesprawiedliwych losów kobiet, na chwiejących się jeszcze posadach, nowe, coraz silniejsze pokolenie kobiet, buduje swą niezależność, odpycha patriarchat i wskazuje, że mimo wielu trudności i kłód rzucanych pod nogi, życie może być piękne, wartościowe i kierowane tak, jak im się podoba, bez niczyjej ingerencji.

Polecam tę wielowymiarową i ważną powieść. Niech będzie przestrogą, ale też wskazówką, by wszelkie fanatyczne zapędy hamować z całą mocą, szczególnie jeśli chodzi o tak popularne wśród jednego z ministrów cnoty niewieście!

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego ...

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza...

Nalewki

O tym, że po kieliszeczku nalewki ciepło rozlewa się leniwie po organizmie i przyjemnie mrowi w palcach, wie każdy. O jej działaniu napotnym i terapeutycznym również. Ale, że drugiego dnia, po przekroczeniu limitu łeb waży tyle co czterdziestotonowa ciężarówka, to nie piszą nigdzie.  Łyczek rozgrzewającego trunku dla kurażu, kropelka nalewki do herbaty - potrafią zdziałać cuda. Już w przeszłości poważane matrony raczyły się słodkim cherry, zagryzając maślanymi ciasteczkami. Taką mieszankę zdecydowanie odradzam, ze względu na niekompatybilność wyżej wymienionych składników, których spożycie w nadmiarze może wywołać sensacje dwudziestego wieku w jelitach. No, chyba, że lubicie obcowanie z porcelanowym ludkiem, wtedy oczywiście, bardzo proszę, ale ja ostrzegałam. Na półkach sklepowych znajdziecie milion różnych smaków, ale domowe nalewki nie mają nic wspólnego z tymi komercyjnymi. Prawdziwa, zdrowotna nalewka śmierdzi, rozgrzewa i pali gardło jak garść chili, ale staw...