Przejdź do głównej zawartości

Diane Setterfield – Czarne skrzydła czasu

Opowieści Diane Setterfield są pełne niedopowiedzeń i tajemnic, często bywają osnute gęstą mgłą potworności, z których krok po kroku wyłania się przerażający obraz, zmuszający do wytężania umysłu w czasie lektury. Najnowsza powieść właśnie taka jest, też mami wiktoriańskim sznytem, trąca wszystkie czułe struny w czytelniczym umyśle i niezmiennie zachwyca.



Historia Williama Bellmana wydaje się prosta. Jako chłopiec, zabija kruka, ale szybko zapomina  o sprawie, dorasta, żeni się z ukochaną kobietą, rodzą się im kolejne dzieci. Dobra passa zdaje się trwać. Niestety los bywa przewrotny i ma jeszcze coś do powiedzenia jeśli chodzi o Bellmana, dlatego na jego drodze stawia tajemniczego mężczyznę, z którym wkrótce zawiera umowę. A zapłata będzie sroga i wyjątkowo bolesna.

Autorka ma ogromny talent do snucia plastycznych i delikatnych historii. Wprowadza czytelnika w swój baśniowy świat powoli i z rozmysłem. Zaciekawia opisami, bawi się nimi, wplata w każdą scenę, którą w ten sposób ilustruje i płynie na tej fali aż do końca, zmieniając jedynie natężenie i wprowadzając do fabuły elementy grozy.

To, co pozwala cieszyć się lekturą, to przepiękny, literacki język, który ukontentuje najbardziej wymagające gusta. Jeśli zaś chodzi o fabułę to przygnębienie, towarzyszące czytaniu jest odczuwalne szalenie mocno. Winę ponosi za to depresyjny i na wskroś nieszczęśliwy bohater, który pogrąża się w swojej rozpaczy coraz bardziej, mimo, że stara się żyć i pracować normalnie.

To bardzo interesująca (mimo swojej dziwności), lektura. Z pewnością przygnębia, bez wątpienia przytłacza dusznym klimatem, ale piękno i styl jakim operuje autorka winduje tę pozycję wysoko na liście literackich geniuszy. Wspaniała uczta dla duszy!


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn