Przejdź do głównej zawartości

Anna Olszewska – Usłysz mnie

 Jeśli książkę pochłania się w kilka godzin, oznacza to, że prawdopodobnie ta historia spodoba się wielu czytelniczkom i czytelnikom. W przypadku powieści młodzieżowej Anny Olszewskiej tak właśnie jest. To doskonały przykład, by w sposób przystępny i wzruszający przedstawić tematy ważne i szalenie trudne.



Jest to historia Lidki, która w wieku ośmiu lat była świadkiem śmierci swojej starszej siostry. Ten dzień napiętnował ją dotkliwie, ponieważ dziewczyna straciła słuch. Filip natomiast, to swego rodzaju buntownik z trudną przeszłością. Impulsywny i krewki chłopak, kochający muzykę ponad wszystko, zwraca uwagę na eteryczną i zamkniętą w sobie dziewczynę i to doświadczenie odmienia ich życia już na zawsze.

To była nieprawdopodobnie piękna historia. Trudny, acz piękny romans, buduje się na dość niestabilnym stelażu; na braku zaufania, nieznajomości potrzeb drugiej osoby, na braku informacji o przeszłości i marzeniach, do których oboje dążą. Wszystko to jednak powoli i sukcesywnie ładnie się ze sobą splata i między bohaterami powstaje silna więź, którą rozłączyć może tylko śmierć.

Autorka elegancko i z rozmysłem poprowadziła fabułę, zahaczyła o szereg dość trudnych tematów, z których wybrnęła gładko i z klasą. Opowiedziała o nieprzerobionych traumach, o przeżytych tragediach, które ostatecznie niszczą psychikę, ale też o tym jak to jest być dzieckiem alkoholików, czuć się odrzuconym i nic niewartym. 

Żeby nie było, że Anna Olszewska raczy czytelników tylko złymi emocjami, muszę dodać, że dużo tu też miłości. I tej rodzicielskiej, ale też romantycznej, czy po prostu przyjacielskiej. To ogromny atut, że udało się zwrócić uwagę na jej wielowymiarowość i uniwersalność. 

Ukazanie pewnych zależności, panujących w szkołach ponadpodstawowych też było strzałem w dziesiątkę. Dodatkowo, udało się autorce wybrnąć z niezręczności spowodowanych brakiem znajomości młodzieżowego żargonu, ponieważ tutaj wszystko się zgadzało.

Polecam tę emocjonująca powieść młodzieżową, niechże Was zachwyci tak jak mnie!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn