Przejdź do głównej zawartości

Marek A. Koprowski – Rozkaz mordować Polaków – Roman Szuchewycz – krwawy dyktator OUN-UPA

 Każdy mieszkaniec wschodnich terenów Europy zna potworne historie z Wołynia i tzw. Galicji Wschodniej, opowieści o masowych mordach na Polakach, okropne i przerażające na tyle, że nawet po wielu latach trudno o nich mówić. Mało jednak kto wie, że odpowiedzialność za to ponosił człowiek zwany "Taras Czuprynka", czyli Roman Szuchewycz, jeden z najgorszych zbrodniarzy wojennych, przyklaskujący hitlerowcom. 



Książka opowiadająca losy tego człowieka, stworzona została nie po to, by gloryfikować go w jakiś sposób, ale ma na celu przekazanie historycznych i politycznych faktów o nim. I tak, krok po kroku wyłania się obraz człowieka inteligentnego, mającego dalekie chłopskie pochodzenie, ale wychowywanego w duchu działań społecznych i szeroko pojętego patriotyzmu. Szuchewycz stawiał sobie za wzór wielu starożytnych bohaterów, w tym choćby Aleksandra Wielkiego. Fascynowały go jego podboje, taktyka wojenna i działalność wojskowa. Pasjonowało go też wszystko, co było związane historią militarną Ukrainy. Powoli, krok po kroku, mężczyzna zaczął wyznawać coraz bardziej radykalne poglądy, szukając poklasku wśród znajomych i pielęgnując swoją nienawiść do Polaków. Jako czytelnicy, towarzyszymy mężczyźnie podczas pobierania nauk, w czasie służby wojskowej, podczas pierwszych akcji w szeregach organizacji, do których przynależał. Oglądamy powolny, acz konsekwentny rozwój młodego nacjonalisty przepełnionego determinacją, nienawiścią i ślepią wiarą w wyznawane poglądy.

Szuchewycz był człowiekiem rzutkim, elokwentnym i mającym posłuch. Doskonale znał ludzką psychikę, potrafił zręcznie manipulować ludźmi i naginać ich do swojej woli i sobie tylko znanych celów. Podporządkowywał sobie ludzi i górował nad nimi siłą charakteru i charyzmą.

Pamiętać należy, że dla niektórych Ukraińców, mężczyzna ten nadal jest przykładem bohatera narodowego. Dla nas – Polaków, a także Żydów, Białorusinów i Rosjan to zbrodniarz i okrutnik, który nie zawahał się szafować ludzkim życiem w imię wyznawanych idei.

Tę pozycję należy traktować naukowo. Nie ma tu miejsca na wychwalanie Szuchewycza, czy zwracanie uwagi na wyznawane przez niego wartości, to zbrodniarz i jako taki winien być zapamiętany. To biografia. Książka historyczna o tym jak rodzi się zło w najczystszej postaci, ale też jak powoli umiera i zaciera się pamięć o nim. To arcyciekawa i solidna dawka informacji historycznych. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn