Przejdź do głównej zawartości

Nicholas Sparks – Jedno życzenie

 Sparks należy do grupy pisarzy, których znakomita większość powieści trafia do rankingów bestsellerów. Bywa u niego czasem, że pisze dość nierówno. Odczuwa się wtedy, że książka była pisana zbyt szybko, ponieważ być może autora gonił krwiożerczy deadline, a może po prostu brakowało mu pomysłu. Ostatnia jego książka, czyli "Jedno życzenie" jest powrotem do tego, co ukochałam sobie w jego twórczości. Do wzruszeń, wielkiej miłości i głębszego przekazu, który kryje się pod całą historią.



Ta bardzo wzruszająca powieść, opowiadająca historię słynnej fotografki, która w najlepszym punkcie swojej kariery, dowiaduje się, że wkrótce umrze. Kobieta jednak chce odejść po swojemu i pożegnać się z życiem tak jak na to zasługuje. Dzięki temu, w książce pojawia się też postać tajemniczego Marka, któremu opowiada skomplikowaną historię swojej pierwszej i jedynej miłości.

Dawno nie wzruszyłam się tak bardzo podczas lektury. Łzy wzruszenia leciały mi ciurkiem i nie przesadzam mówiąc, że zapamiętam tę historię na długo. To będzie jedna z takich książek, do których się wraca jak do "Pamiętnika".

Sparks jest mistrzem retrospekcji. Ma wyjątkowy dar do dzielenia swoich historii na teraźniejsze i te, które działy się kilkanaście lub kilkadziesiąt lat wcześniej. Potrafi płynnie przechodzić pomiędzy wątkami i wprowadzać nastrój tajemniczości.

Ta powieść niesie ze sobą potężny ładunek emocjonalny. Stawia przed czytelnikiem niewygodne pytania, na które trudno znaleźć odpowiedź. Bo przecież odwieczna walka serca z rozumem nigdy nie była łatwa i pewnie nigdy nie będzie. Trzeba postawić się w sytuacji bohaterów i postarać się  podjąć  najrozsądniejszą decyzję. Tylko, że wybór nie zawsze jest prawidłowy i dopiero czas zweryfikuje kto tak naprawdę miał rację.

Tak książka niesie ze sobą potężną dawkę wiedzy o dochodzeniu do siebie po traumatycznych przeżyciach, o wyborach, które mogą mieć wpływ na dalsze życie i miłości do grobowej deski dosłownie i w przenośni.

I tym razem Nicholas Sparks nie zawodzi. Zanurzcie się w tej historii. Odkrywajcie kolejne karty losów bohaterów i zakochajcie się w tych trudnych, choć pięknych relacjach międzyludzkich. Polecam miłośnikom romansów i pięknych przesłań.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn