Przejdź do głównej zawartości

Monika Cieluch – Niepokorna

Lubię książki Moniki Cieluch za pomysłowe rozwijanie fabuły. Zazwyczaj są na tyle świeże, że czytam z przyjemnością. Oczywiście, to nie jest tak, że są idealne, bo nie, ale z powieści na powieść są zdecydowanie na coraz wyższym poziomie. Dziś słów kilka o "Niepokornej".



Historia toczy się w Londynie, w bardzo dobrze prosperującej firmie. Ivy jest prawą ręką nowego dyrektora, który jest wrzodem na tyłku, sztywnym jak blok techniczny człowiekiem, który ma zerowe poczucie humoru i jest szalenie wymagający. Dziewczyna, którą zranił narzeczony, postanawia wziąć sprawy we własne ręce i rozpocząć starania o dziecko, o którym marzy. Jednak nie ma zamiaru zrobić tego w gabinecie lekarskim, a w sposób naturalny, wykorzystując do tego celu pierwszego lepszego mężczyznę w klubie dla... swingersów. Ta kuriozalna i dość niemądra decyzja, zaważa na całym życiu Ivy i obraca je o sto osiemdziesiąt stopni.

Po takim wstępie, wydawać by się mogło, że nic dobrego w tej książce nie znajdziemy. Że czeka nas seks, dużo seksu, a także seks, ale okazuje się, że autorka świetnie się wybroniła i wydłubała ze swoich postaci więcej niż żądzę. 

Monika Cieluch stworzyła świetny romans biurowy, który oscyluje nie tylko wokół pary głównych bohaterów, owianych przez pewien czas aurą tajemnicy, ale też poruszyła dość trudne tematy, z którymi borykają się zwykli ludzie. Wspomniała i o problemach singli, i kłopotach z jakimi muszą się mierzyć na co dzień samotne matki, ale też wskazała, że to kobieta decyduje o swoim ciele i to ona ma prawo podejmować ryzyko. Opowiedziała też o dość poważnej chorobie genetycznej i problemach z jakimi muszą zmierzyć się rodzice, których dzieci są nią obciążone. I jakoś tak, mimo mnogości tematów, udało się to autorce wszystko ładnie wytłumaczyć i wpleść w fabułę w sposób ładny i niewydumany. Nie ma tu niepotrzebnego przepychu i przeładowania informacjami. Wszystko się zgadza w punkt, nie nudzi, a interesuje.

Fajne to było czytadło. Chyba jedno z lepszych, jakie napisała autorka. Pochłonęłam tę powieść w jeden wieczór, bo akcja płynie wartko, jest kilka dobrych plot twistów, a poza tym lekkość z jaką została napisana jest wyjątkowa. Czytajcie na zdrowie i bawcie się dobrze!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn