Przejdź do głównej zawartości

S.A. Chakraborty – Imperium złota

 Zakończeniu serii towarzyszy zwykle podekscytowanie i pewien rodzaj zaniepokojenia z tytułu zbliżającego się niechybnie końca przygód ulubionych bohaterów. W przypadku ostatniego tomu "Dewabadu" było nie inaczej. I choć zakończyłam lekturę ukontentowana i literacko dopieszczona, to jednak jak przystało na fankę fantasy – odczuwam głęboki niedosyt i swego rodzaju tęsknotę, co oznacza w najbliższej przyszłości powrót do tej niezwykłej krainy.



Zakończenie tej serii to z pewnością nie urocze, romantyczne uniesienia, choć są też częścią tej serii, ale to przede wszystkim walka, polityczne niuanse i decyzje przed jakimi muszą stanąć bohaterowie, by uniknąć buntu, wieloletniej wojny i zjednoczyć narody w taki sposób, by mogły żyć wokół siebie. Dopiero jej zwieńczeniem jest miłość, ale to uczucie dorosłe, takie, które połączyło dwoje ludzi stających się na przestrzeni czasu lepszą wersją siebie.

Autorka to mistrzyni relacji międzyludzkich. Potrafi umiejętnie i z wielką wprawą namieszać w ścieżkach życiowych swoich postaci i lawirować ich losami na pograniczu uczciwości. Balansuje na cienkiej granicy, sprawia, że czytelnik odnosi wrażenie, że nie udźwignie więcej rosnącego napięcia i w momencie, kiedy się poddaje, przestaje dopingować swoim postaciom – Chakraborty stosuje kilka plot twistów, które wywracają sytuację o sto osiemdziesiąt stopni. Te zabiegi powodują, że historia nabiera rumieńców, zachwyca oryginalnymi rozwiązaniami i nie nudzi.

Chakraborty nie boi się tematów wojennych. Porusza je od początku, przedstawia jej wszystkie aspekty, nie koloryzuje, nie sprawia, że staje się ona patetyczna, ale taka jaka jest naprawdę; okrutna, niosąca śmierć, rozpacz i władzę dla tych, którzy są silniejsi lub przebieglejsi. Rozprawia o jej cykliczności i przemocy, ale też walce o lepsze jutro.

Na uwagę zasługuje fakt, że ta książka przepełniona jest ciężką magią, przygodami, które niepokoją, ale i ekscytują, a napięcie stopniowo buzujące w fabule, eskaluje w najważniejszym momencie i niesie ze sobą rozwiązania, których się nie spodziewało.

Zanurzcie się w tym magicznym świecie, pociągającym za wszelkie uczuciowe nitki. Wasze serca i dusze przepełnią się uczuciem ekscytacji i niewypowiedzianej radości, bo takich zakończeń nam wszystkim trzeba!


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego ...

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza...

Nalewki

O tym, że po kieliszeczku nalewki ciepło rozlewa się leniwie po organizmie i przyjemnie mrowi w palcach, wie każdy. O jej działaniu napotnym i terapeutycznym również. Ale, że drugiego dnia, po przekroczeniu limitu łeb waży tyle co czterdziestotonowa ciężarówka, to nie piszą nigdzie.  Łyczek rozgrzewającego trunku dla kurażu, kropelka nalewki do herbaty - potrafią zdziałać cuda. Już w przeszłości poważane matrony raczyły się słodkim cherry, zagryzając maślanymi ciasteczkami. Taką mieszankę zdecydowanie odradzam, ze względu na niekompatybilność wyżej wymienionych składników, których spożycie w nadmiarze może wywołać sensacje dwudziestego wieku w jelitach. No, chyba, że lubicie obcowanie z porcelanowym ludkiem, wtedy oczywiście, bardzo proszę, ale ja ostrzegałam. Na półkach sklepowych znajdziecie milion różnych smaków, ale domowe nalewki nie mają nic wspólnego z tymi komercyjnymi. Prawdziwa, zdrowotna nalewka śmierdzi, rozgrzewa i pali gardło jak garść chili, ale staw...