Przejdź do głównej zawartości

Elif Shafak – Czarne mleko

 Kobiety o kobietach mówią często. Nie zawsze ładnie, nie zawsze elegancko, ale mówią. Elif Shafak też się podjęła tego zadania i stworzyła dość nieoczywistą historię, która krok po kroku ukazuje kolejne etapy w życiu kobiety, stawia przed nią pytania i wybory, z którymi musi sobie poradzić i snuje opowieść o innych niewiastach, przedstawiając je z różnych stron. 



Ta książka to nie tylko zbiór głębokich i ważkich przemyśleń, ale też zaglądanie w głąb siebie. Zadawanie sobie trudnych pytań natury egzystencjalnej i odpowiadanie na nie w sposób odpowiedni dla siebie. Autorka bawi się tekstem, stosuje personifikacje, płynnie opowiada swoją historię, walkę pomiędzy chęcią pisania, robienia kariery, a urodzeniem dziecka i oddania się w pełni macierzyństwu. Zahacza o oczekiwania społeczeństwa wobec kobiet, stawia siebie na piedestale i pozwala oceniać dowolnie, bowiem w jej książce nie ma miejsca na oceny. Wszystkie wynurzenia i opowieści są niedokończone, każda z nich finiszuje pytaniem retorycznym i czytelnik musi sobie sam odpowiedzieć na to nieme pytanie.

Trzeba przyznać, że autorka nie głaszcze po główkach swoich czytelniczek. Pokazuje macierzyństwo takim, jakie jest, łącznie z depresją poporodową i pewnym niezrozumieniem, z którym spotykają się kobiety. Wskazuje również, że matka to także kobieta, która czuje, myśli i po urodzeniu potomstwa wbrew pozorom, nie ma tylko w głowie brokatu i lukru oraz tiulu i koronek. 

To bardzo wartościowa książka, która zmienia światopogląd i ma bardzo dobre działanie terapeutyczne. To nie tylko pamiętnik spisany ręką kobiety, ale też swego rodzaju feministyczny manifest. Można też tę książkę potraktować jako kompendium wiedzy o dojrzewaniu do pewnych życiowych ról i budowaniu społecznej świadomości. Wartościowa, mądra i pochłaniająca!


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego ...

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza...

Nalewki

O tym, że po kieliszeczku nalewki ciepło rozlewa się leniwie po organizmie i przyjemnie mrowi w palcach, wie każdy. O jej działaniu napotnym i terapeutycznym również. Ale, że drugiego dnia, po przekroczeniu limitu łeb waży tyle co czterdziestotonowa ciężarówka, to nie piszą nigdzie.  Łyczek rozgrzewającego trunku dla kurażu, kropelka nalewki do herbaty - potrafią zdziałać cuda. Już w przeszłości poważane matrony raczyły się słodkim cherry, zagryzając maślanymi ciasteczkami. Taką mieszankę zdecydowanie odradzam, ze względu na niekompatybilność wyżej wymienionych składników, których spożycie w nadmiarze może wywołać sensacje dwudziestego wieku w jelitach. No, chyba, że lubicie obcowanie z porcelanowym ludkiem, wtedy oczywiście, bardzo proszę, ale ja ostrzegałam. Na półkach sklepowych znajdziecie milion różnych smaków, ale domowe nalewki nie mają nic wspólnego z tymi komercyjnymi. Prawdziwa, zdrowotna nalewka śmierdzi, rozgrzewa i pali gardło jak garść chili, ale staw...