Przejdź do głównej zawartości

Agnieszka Zawadka – Tonąc w mroku

 Znana i lubiana baśń o "Pięknej i Bestii" przemaglowana została tak wiele razy i w tak wielu różnych konfiguracjach, że nie było już w zasadzie miejsca na na nowe spojrzenie na tę historię. No i pojawiła się Agnieszka Zawadka, która z lekkością, pomysłem i dość zadziornie, stworzyła swoją wersję tej opowieści.



Piękna, młoda i zdolna alchemiczka Dalia, wplątana w intrygę przebiegłego sułtana, zostaje zmuszona do tego, by zostać żoną czarnoksiężnika, zwanego Bestią z Nieziemia. To, co miało okazać się wieloletnim cierpieniem, szybko staje się codziennością, która wcale nie jest tak ponura na jaką wygląda.

Bardzo to udana powieść młodzieżowa, która jest o tyle zaskakująca, że nie trzyma się ścisłych ram jeśli chodzi o powiązanie ze słynną baśnią. To właściwie był zabieg marketingowy, po to by przyciągnąć fanki tej znanej historii. Ta opowieść obroniłaby się sama. Świetny, świeży pomysł na fabułę, cudownie i drobiazgowo rozrysowane postaci: krnąbrne, pyskate, mroczne, ale też z pokładami dobra, które tkwi głęboko w ich duszach. To składowe tej powieści, którą uraczyła mnie Zawadka. Uniwersum też całkiem zmyślne, ładnie opisane i takie, do którego z ogromną radością będzie się wracać.

Autorka niczego nie pozostawiła tutaj przypadkowi, wszystko ma swój czas i miejsce, a szczegółowość (mimo dość niewielkiej objętości jak na fantasy) procentuje i pozwala na swobodne wędrowanie myślami pomiędzy bohaterami i podążanie ich ścieżką.

To naprawdę kawał dobrze napisanej młodzieżówki, a polecać ją będę z rozkoszą, gdyż szacunek dla czytelnika jest tu tak wielki jak stąd do nie widać!


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

Nalewki

O tym, że po kieliszeczku nalewki ciepło rozlewa się leniwie po organizmie i przyjemnie mrowi w palcach, wie każdy. O jej działaniu napotnym i terapeutycznym również. Ale, że drugiego dnia, po przekroczeniu limitu łeb waży tyle co czterdziestotonowa ciężarówka, to nie piszą nigdzie.  Łyczek rozgrzewającego trunku dla kurażu, kropelka nalewki do herbaty - potrafią zdziałać cuda. Już w przeszłości poważane matrony raczyły się słodkim cherry, zagryzając maślanymi ciasteczkami. Taką mieszankę zdecydowanie odradzam, ze względu na niekompatybilność wyżej wymienionych składników, których spożycie w nadmiarze może wywołać sensacje dwudziestego wieku w jelitach. No, chyba, że lubicie obcowanie z porcelanowym ludkiem, wtedy oczywiście, bardzo proszę, ale ja ostrzegałam. Na półkach sklepowych znajdziecie milion różnych smaków, ale domowe nalewki nie mają nic wspólnego z tymi komercyjnymi. Prawdziwa, zdrowotna nalewka śmierdzi, rozgrzewa i pali gardło jak garść chili, ale stawia n