Przejdź do głównej zawartości

Max Czornyj – Cześć, tu Carter

 Drodzy rodzice, którzy nie raz i nie dwa sterczycie przed wypchanymi po brzegi półkami w księgarniach, zastanawiając się co wybrać dla swojej pociechy, oto dla Was podpowiedź: książeczki przygodowo-naukowe, które zachwycą nie tylko najmłodszych!



Jest to swego rodzaju pamiętnik podróżnika, który opowiada czytającej/czytającemu o tym, jak został obieżyświatem i odkrywcą, jaki wpływ na niego miała ciekawość i odkrywanie tajemnic, i jak ważna do tego celu była nauka. Szanowni czytacze, oto przed Wami Howard Carter, odkrywca grobowca słynnego faraona Tutanchamona.

Max Czornyj opowiedział historię człowieka, który był egiptologiem i archeologiem. To właśnie on, sto dwa lata temu odkrył najsłynniejszy grobowiec w Dolinie Królów i stał się najsławniejszym odkrywcą na świecie. Najmłodsi, mają więc okazję poznać jego historię, podaną w sposób ciekawy, dowcipny, ale lapidarny. Nie ma tu miejsca na długie i nużące opisy, czy historyczne dane, o których zapomina się po przeczytaniu danej strony. Są tu skoncentrowane opowieści, pełne przygód, ciekawostek i faktów, które zaciekawią wszystkich, począwszy od dzieci, skończywszy na rodzicach czy dziadkach.

Trzeba przyznać, że autor nie stronił od naukowych słów, ale proszę się nie martwić, mała odkrywczyni lub odkrywca zawsze może spojrzeć na końcową kartę w książce i przeczytać co dane słowo oznacza. Dzięki temu rozwija się w młodzieży i pęd do wiedzy i jego zaspokajanie. Dodatkowo, wyobraźni pomagają świetne i celne ilustracje, które są nie tylko ozdobą treści, ale i podporą tekstu.

Doskonała, mądra i błyskotliwa powieść dla dzieciaków, które mają  w sobie żyłkę do odkrywania nowych rzeczy, albo dopiero jej szukają. Gorąco i niezmiennie polecam.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

Nalewki

O tym, że po kieliszeczku nalewki ciepło rozlewa się leniwie po organizmie i przyjemnie mrowi w palcach, wie każdy. O jej działaniu napotnym i terapeutycznym również. Ale, że drugiego dnia, po przekroczeniu limitu łeb waży tyle co czterdziestotonowa ciężarówka, to nie piszą nigdzie.  Łyczek rozgrzewającego trunku dla kurażu, kropelka nalewki do herbaty - potrafią zdziałać cuda. Już w przeszłości poważane matrony raczyły się słodkim cherry, zagryzając maślanymi ciasteczkami. Taką mieszankę zdecydowanie odradzam, ze względu na niekompatybilność wyżej wymienionych składników, których spożycie w nadmiarze może wywołać sensacje dwudziestego wieku w jelitach. No, chyba, że lubicie obcowanie z porcelanowym ludkiem, wtedy oczywiście, bardzo proszę, ale ja ostrzegałam. Na półkach sklepowych znajdziecie milion różnych smaków, ale domowe nalewki nie mają nic wspólnego z tymi komercyjnymi. Prawdziwa, zdrowotna nalewka śmierdzi, rozgrzewa i pali gardło jak garść chili, ale stawia n