To kolejna odsłona dziewiętnastowiecznych perypetii dam i dżentelmenów należących do angielskiej society. Książka, na którą czekałam, ponieważ dotyczy najbardziej wyrazistej postaci, inteligentnej, pyskatej i krnąbrnej Eloise. Niestety, ta bohaterka, jak i pozostałe rozmyła się pod wpływem miłości, nie pozostawiając z dawnej Eloise ani krztyny naturalności, a liczyłam, że w tym przypadku będzie inaczej... cóż. Przynajmniej spędziłam czas na miłej i niezobowiązującej lekturze.
Jak to w przypadku Julii Quinn bywa, i tutaj pojawia się miłość, z tym, że przyszła para nie ma zamiaru bawić się w konwenanse, bierze sprawy w swoje ręce i pomimo kilku niedogodności, spotyka się, by sprawdzić, czy będą pasowali do siebie jako mąż i żona. Rzutka i niepokorna Eloise nie spodziewa się jednak, że jej wybranek – Phillip, okaże się dość mrukliwym towarzyszem, w dodatku z dwojgiem dzieci i bagażem dziwactw, które skrupulatnie w sobie pielęgnuje.
Odkąd wyjawiono autorkę popularnej wśród londyńskiego towarzystwa kroniki towarzyskiej – Lady Whistledown, historia straciła nieco swój urok. Autorka zbyt szybko pozbyła się odświeżającego, plotkarskiego wpływu na rozmowy przy herbatce i nie pozostawiła pola manewru w najnowszej części, co spowodowało, że miejscami powieść była mdła, jakby zabrakło w daniu pieprzu.
Poza tym, znana już rodzina Bridgertonów, wysokie poczucie odpowiedzialności za rodzinę, honor, szaleńcze oddanie współmałżonkom i miłość, która wspierana pożądaniem wydaje się nie słabnąć.
To nie jest stracony czas, to przyjemna, niewymagająca lektura na jeden wieczór i urocze tete a tete z bohaterami.
Komentarze
Prześlij komentarz