Przejdź do głównej zawartości

Julia Navarro – Moje miejsce na ziemi

 Po zakończeniu II wojny światowej, wielu ludzi wracało do domów, które były zburzone, do miast nie przypominających swoim wyglądem tych pięknych i zadbanych metropolii, a do ruin, gruzów i braku perspektyw na przyszłość. Mimo tego, wiele osób usiłowało rozpocząć nowe życie i krok po kroku budować je od nowa, choć to wcale nie było łatwe. Tym gorzej jest wkroczyć w dorosłość w czasach tuż po wojnie toczącej się we własnym państwie, po wojnie domowej w Hiszpanii.



Bohaterowie powieści Navarro stanęli przed tego rodzaju faktem, muszą zostawić beztroskie dzieciństwo za sobą i wkroczyć w dorosłość, ostrożnie dobierając przyjaciół i podejmując decyzje. Mimo tego, młodzi będą zmuszeni do podjęcia decyzji o ucieczce. Drogi przyjaciół rozchodzą się w różnych kierunkach i ostatecznie każde z nich ląduje gdzie indziej. 

Trzeba przyznać, że autorka wprowadza czytelnika w swoją powieść szalenie powoli. Lekko ślimacza fabuła nie jest jednak czymś złym, ponieważ dzięki temu, krok po kroku poznaje się wszystkie zależności i cele, które wytycza Navarro i mimo tego potrafi zaintrygować na tyle, że wpada się w ten hiszpański świat po uszy. 

To ekscytująca opowieść o pełnych tajemnic i niedopowiedzeń relacjach międzyludzkich, przedstawia ich  różne etapy; od rodzinnych konotacji, poprzez miłość, przyjaźń, poglądy polityczne, nienawiść i w końcu zemstę.

Navarro doskonale przygotowała fundamenty pod tę powieść. Osadziła ją w trudnych nie tylko dla Hiszpanii, ale i całej Europy ramach historycznych i na jej podwalinach zbudowała historię, która łączy to wszystko zgrabnie, choć tematy wcale nie są infantylne czy mało ważne.

To co charakteryzuje tę opowieść to płynna, choć powolna akcja, doskonałe dialogi, wspaniale, rzutko skonstruowane postaci, ich przemiana, emocje nimi targające i dramatyczne sytuacje, z którymi muszą się mierzyć i doskonale rozpisane szczegóły, ilustrujące wszystkie ważne dla fabuły elementy. I to właśnie ta pieczołowitość i koronkowa robota, wychodzą tutaj na plan pierwszy.

Jest to książka, która zostaje na długo w myślach. Pięknie skonstruowana, poprowadzona wprawną ręką mistrzyni i zachwycająca ponadczasowością. Polecam gorąco!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn