Przejdź do głównej zawartości

Monika Maciewicz – Kruki

 Powróciła Wiedma w całej swej słowiańskiej krasie! Najpyszniejsza, najrzetelniej przygotowana i złożona powieść, która ukontentuje wszystkie dusze zachwycone pradawnymi bóstwami wierzeniami. A, że w moje gusta trafiła idealnie, wobec tego ląduje na najwyższej półce z fantastyką polską. 



Biwia jest już pełnoprawną Wiedmą, widzącą, która nie tylko włada magicznymi zaklęciami, ale też ma wizje tego, co się wydarzy. Stwarza to jednak szereg problemów, bo kobieta nie rozumie do końca swoich halucynacji i nie może im w żaden sposób zapobiec. Poza tym, pomaga jak może, zamawia choroby, odprawia oczyszczające czary i poszukuje pomocy tam, gdzie nikt inny się nie odważy. 

I w tej części, nie brakuje przygód, którymi żyje główna bohaterka. Autorka nie oszczędza młodej wiedźmy, skazując ją na coraz to nowsze próby i kładąc jej pod nogi kłody, przez które rzeczona raźno przeskakuje. Nie robi z niej jednak osoby bogobojnej i krystalicznie czystej, a kobietę z krwi i kości, która kocha, pożąda i mimo ciągłej obecności wśród ludzi, jest szalenie samotna.

Tym razem autorka zwróciła uwagę czytelników na pewne wierzenia słowiańskie. Wspaniale opisała najważniejsze święta i obrzędy. Skupiła się na drobiazgach i detalach, częstowała historycznymi smaczkami, wygrzebanymi gdzieś w starych archiwach i nie szczędziła legend i opowieści. Najbardziej spektakularne wrażenie zrobiła na mnie historia gemmy bizantyjskiej, którą mam nadzieję kiedyś zobaczyć w przemyskim Muzeum.

Ta książka to nie tylko fabularyzowana historia sprzed wielu wieków, ukwiecona starosłowiańskimi dialogami, ale też uniwersalna prawda o życiu i sile kobiet, które zawsze mogą na siebie liczyć. O tym, jak wiele musi przejść człowiek by zrozumieć pewne rzeczy i dojrzeć do pewnych faktów. Jest to też cudowna opowieść o trudnej miłości i niełatwych życiowych wyborach, nie do końca takich, jakie sobie wymarzyliśmy. To też kilka życiowych mądrości wplecionych w fabułę, do których należy jedna z moich ulubionych:

"Nie ma tylko dobra i tylko zła. One są zawsze razem, jak szczęście i nieszczęście."

Polecam najgoręcej wszystkim, nie tylko wiedźmom!


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn