Przejdź do głównej zawartości

Zofia Regina Turzyńska – Wybierz białego wilka

 Z debiutantami literackimi jest tak jak z loterią, raz się trafi, a raz nie. Tutaj bezsprzecznie zauważalna jest olbrzymia wrażliwość i talent młodej autorki, choć wymaga nieco doszlifowania. Bo trzeba wiedzieć, że osią jej romantycznej opowieści jest szekspirowski Romeo i Julia, a na historii tej słynnej pary z włoskiej Verony wyłożyło się już wiele osób. Tutaj mało brakowało, ale summa summarum nie wyszło najgorzej.



Nie trzeba zatem mówić zbyt wiele o samej fabule, bowiem właściwie każdy czytelnik zna tę szesnastowieczną opowieść o zwaśnionych rodach i pięknym choć dramatycznym w skutkach uczuciu wiążącym młodych ludzi. Zofia przeniosła tę miłość w czasy współczesne i umiejscowiła je gdzieś na polskim Wybrzeżu. Dodała do tego trochę fantastyki, pomieszała, poplątała i połączyła wszystko w jedną całość.

To, co podobało mi się w tej książce, to bardzo wysublimowane i wręcz ślimacze tempo poznawania się głównych bohaterów, którzy odkrywają swoje mocne i słabe strony krok po kroku. To było wyjątkowo urocze i bardzo istotne dla zrozumienia całości. Początkowo nieco irytowały mnie ich wspólne dialogi, ponieważ trąciły sztucznością, czasem nazbyt wyczuwalną infantylnością, ale potem doszłam do wniosku, że jestem już przecież starą ramolką, która naście lat miała wieki temu i młodzież musi o czymś rozmawiać. A przecież nie będą od razu prowadzić dysput polityczno-naukowych, bo przecież nikt tego nie robi. 

Jeśli zaś chodzi o treść, to muszę przyznać, że autorka zaserwowała setki długich i barwnych opisów, wyjaśnień i konotacji wiążących poszczególne postaci i bez skrupułów przetykała je z dialogami. To dość niespotykane w literaturze dla młodzieży i niestety momentami byłam nimi znużona i trochę zawiedziona aż taką ilością. A jestem przekonana, że można by je skrócić przynajmniej o połowę, ponieważ niektóre z nich nie wnosiły niczego do fabuły.

Poza tymi kilkoma rzeczami właściwie nie mam zastrzeżeń. Czytało się bardzo przyjemnie i dość szybko. Łatwo można było się połapać w zależnościach łączących bohaterów i wyobrazić sobie świat, w którym żyją. Jeśli więc ma to być książka dla młodzieży, która ma zaserwować kilka wzruszeń, garść emocji związanych z pierwszą miłością i poczuć zew sprzeciwu w dobrej sprawie, to ta książka będzie odpowiednia!


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego ...

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza...

Nalewki

O tym, że po kieliszeczku nalewki ciepło rozlewa się leniwie po organizmie i przyjemnie mrowi w palcach, wie każdy. O jej działaniu napotnym i terapeutycznym również. Ale, że drugiego dnia, po przekroczeniu limitu łeb waży tyle co czterdziestotonowa ciężarówka, to nie piszą nigdzie.  Łyczek rozgrzewającego trunku dla kurażu, kropelka nalewki do herbaty - potrafią zdziałać cuda. Już w przeszłości poważane matrony raczyły się słodkim cherry, zagryzając maślanymi ciasteczkami. Taką mieszankę zdecydowanie odradzam, ze względu na niekompatybilność wyżej wymienionych składników, których spożycie w nadmiarze może wywołać sensacje dwudziestego wieku w jelitach. No, chyba, że lubicie obcowanie z porcelanowym ludkiem, wtedy oczywiście, bardzo proszę, ale ja ostrzegałam. Na półkach sklepowych znajdziecie milion różnych smaków, ale domowe nalewki nie mają nic wspólnego z tymi komercyjnymi. Prawdziwa, zdrowotna nalewka śmierdzi, rozgrzewa i pali gardło jak garść chili, ale staw...