Przejdź do głównej zawartości

Harlan Coben – Brakujący element

 A cóż tam słychać u nadwornego pisarza thrillerów, który niczym nasz rodzimy Remek Mróz trzaska jak opętany w klawisze, czego dowodem jest kolejna książka? Ano, Harlan ma się dobrze i właśnie wydał w Polsce kontynuację Chłopca z lasu, która (ta kontynuacja, oczywiście), jak to u niego bywa, jest nierówna i pofałdowana, coraz mniej w niej thrillera, ale za to opowieść ciekawa.



Znany z poprzedniej części Wilde nie jest już dzikusem i samotnikiem mieszkającym w lesie, Coben szybko go ucywilizował i jął z lubością wrzucać go w wir rozpędzonego konsumpcjonizmu, polityki i rodzinnych konotacji, które poplątane są równie mocno jak jego życiorys. Nadal jednak ma wsparcie w Hester - swojej prawniczce i przyjaciółce i ten watek zdaje się być (mimo kilku potknięć) dość silny. 

Jak to u Cobena bywa, i tutaj jest nierówno. Raz lepiej, raz gorzej, ale jak zwykle, autor kilkoma sprytnymi trikami ratuje fabułę, co w ogólnym rozrachunku, pozwala na wybaczenie mu błędów. Nie będzie spojlerem, jeśli powiem, że pojawia się tu kilka dość udanych plot twistów, które nieźle namieszają, ale tożsamość zabójcy jest tak oczywista, że nawet niewprawione czytelnicze oko wyłapie pewne wskazówki, które skierują wzrok właśnie na winowajcę.

Mamy tutaj potężny mix postaci i wątków. Jedne przeplatają się z drugimi, początkowo mało ważni bohaterowie stają się ważniejszymi, a niepozorne wspomnienie pewnej rzeczy urasta do rangi pierwszego i najważniejszego wątku. Wydawać by się mogło, że jest to chaotyczne i trudno się w tym wszystkim połapać, ale Coben pisze tak, że po kolei, krok po kroku, nawet nieuważny czytelnik wszystko zrozumie i wydedukuje.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn