Przejdź do głównej zawartości

Tom Steinfort – Grzechy szejka

 Ludzie marzą o wyjazdach do słonecznego i gorącego Dubaju. Do blichtru i bogactwa, którym ocieka to  miasto w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Jednak to, co turysta widzi na zewnątrz nijak ma się do tego, co dzieje się u jego prawowitych mieszkańców. A o to, by ciekawski podróżnik się o tym dowiedział zadbał Tom Steinford w swoim reportażu o życiu i zasadach panujących w pałacu szejka. Porażająca prawdą, kłująca w oczy, niewygodna, szarpiąca wszystkie delikatne w organizmie struny – taka właśnie jest ta lektura. I mimo, że skończyłam ją czytać wczoraj, to jej przesłanie przyszpila mnie ciągle do ściany zwanej bezradnością i bezkarnie trze moją duszę papierem ściernym nienazwanych uczuć. I być może moje słowa trącają patosem, ale nie potrafię inaczej ich wyartykułować. 



Nieprawdopodobnie rzetelna była to książka ukazująca, że to błyszczące, mieniące się nowoczesnością i pyszniące się wspaniałymi widokami miasto, znajduje się wciąż pod wpływem ortodoksyjnego patriarchatu, który ustanowił prawo, traktujące kobiety, jako ludzi drugiej kategorii.

To bolesny i szalenie rzeczywisty obraz okrucieństwa, który odziera potencjalnego turystę lub turystkę ze złudzeń, każe się zastanowić nad tym, co stałoby się, gdyby sam/sama znalazła się pod opieką opętanego władzą człowieka i czy odważyłby się na taki sam czyn, jak jedna z córek szejka – Latifa.

O kobietach uciemiężonych, umęczonych i przebywających pod toksycznym wpływem najbliższych mężczyzn, mówi się coraz więcej. I jest to oczywiście słuszne. Niemniej jednak, to, w jaki sposób są traktowane oraz to, jak niewielkiemu odsetkowi z nich udaje się wyrwać z mrocznych sideł  nadal przeraża.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn