– Sama tego chciałaś! – Mruknęłam do siebie, klepiąc się ze złości w potylicę i próbując się przed sobą usprawiedliwiać, że wzięłam tę książkę na tapet, bo przeczytałam opis i pomyślałam, że nie będzie tak źle. Że przecież to romansidło na lato i będzie trochę miziania, trochę fochów, a ostatecznie skończy się zaręczynami. I to przecież wcale nie tak, jak z niemieckimi pornosami, które rodzicielki oglądały, bo myślały, że na końcu bohaterowie wezmą ślub... Ot, ja głupia, dałam się wciągnąć w erotyczne bagienko, dodatkowo zabarwione solidną dawką życiowego nieogarnięcia i aktów przemocy.
Początek niósł nadzieję, że fabuła się nieźle rozkręci, bo tracąca łączność z bazą młoda dziewczyna, sączy winko nad brzegiem jakiegoś wodnego akwenu i dość zabawnie gada z... kaczkami. Do momentu jednak, kiedy dołącza do niej piekielnie przystojny mężczyzna, któremu jak to zwykle bywa, rozsadza majty na sam widok naprutej jak bela dziewczyny. I choć te pyskówki były bardzo zabawne, a potem kapitalnie pierdołowata bohaterka pokazała czym się zajmuje i autorka dawała szansę fabule, to jednak totalnie się wykrzaczyła na zakręcie i rozmemłała tę dobrze zapowiadającą się historię w pogniecionej pościeli, uścisku ciał i pożądaniu, którego człowiek nie dałby rady znieść.
No i dalej potoczyło się to sztampowo i dziwnie, nie dając mi szans na poznanie bohaterów, a jedynie domyślanie się cóż ten krewki mężczyzna wyprawia, z czego żyje i dlaczego wiecznie kręci się koło młodej dziewczyny. Zamiast tego, autorka zaserwowała więc dogłębna analizę wzorowego seksu oralnego i poświęciła temu więcej miejsca niźli swoim bohaterom, którzy bledli tu szybciej niż przeciętny Polak przy dystrybutorze.
Cóż więc można tu powiedzieć więcej? No, skiepściło się to sromotnie, a mogła z tego wyjść całkiem rześka komedia pomyłek z odrobiną pieprzu. Szkoda.
Komentarze
Prześlij komentarz