Przejdź do głównej zawartości

Helga Flatland – Ostatni raz

 Czasem wydaje mi się, że nic już nie jest mnie w stanie zaskoczyć, jeśli chodzi o książki. Ale potem trafiam na powieść tak przejmującą, trudną i niewygodną, że uwiera mnie ona później przez kilka dni i nie daje o sobie zapomnieć. Tak było z "Ostatnim razem". 



Ta książka to poruszający obraz przedstawiający trudne relacje łączące matkę i córkę. O problemach, z którymi się borykają i próbie wyjaśnienia sobie dawnych zaszłości, zanim starsza z kobiet umrze.

To przede wszystkim potężna dawka emocji, które oplatają czytelnika niczym bluszcz, zaciskają coraz mocniej i dławią. Bólem, zazdrością, nieporozumieniami, ale też miłością. Helga Flatland podjęła się tematu, z którym wielu czytelników będzie się identyfikowało, przez co odczuwanie  tych wszystkich emocji będzie spotęgowane. A wachlarz tych wszystkich uczuć jest szeroki i spektakularny. 

Flatland przepięknie zbudowała swoje postaci. Obdarzyła je olbrzymimi problemami, ale też wskazała im rozwiązanie. To nieprawdopodobnie zdolna pisarka, która wie jak uchwycić trudno zauważalne niuanse w życiu, czy komunikacji pomiędzy członkami rodziny. Nie robi jednak tego wprost, a subtelnie o tym opowiada i przeprowadza czytelnika przez ten trudny i emocjonalny proces.

Wszystko tutaj pięknie skomponowano. I pełne niedopowiedzeń sceny, i przeładowane emocjami rozdziały, które w momencie, kiedy opowieść dobiega końca stają się coraz krótsze, i wreszcie zmieniająca się wciąż narracja. To powieść niemal doskonała, gwarantująca cały wachlarz przeróżnych uczuć, które buzują pod skórą w zależności od czytanej właśnie sceny. 

Wzruszająca, magiczna, ale i bardzo prawdziwa powieść o miłości, końcu i zamykaniu wszystkich spraw.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn