Przejdź do głównej zawartości

Katarzyna Grabowska – Pomiędzy piekłem a niebem

 No i się doczekałam! Tak właśnie zakrzyknęłam, kiedy zaczęłam czytać "Pomiędzy piekłem a niebem" Kasi Grabowskiej. Po cudownej serii o "Magii ukrytej w kamieniu" autorka odsunęła się nieco od fantastyki i próbowała swoich sił w romansach i powieściach obyczajowych. I choć wszystkie zawsze były bardzo dobrymi historiami, to jednak moja dusza sprzedana niegdyś literaturze fantasy, łaknęła tego gatunku jak kania dżdżu. Dziś słów kilka o niełatwej w odbiorze, ale cudownej powieści o miłości, która ratuje od potępienia.



Abigail była wspaniale zapowiadającą się baletnicą. Niestety, karierę przekreśliła diagnoza, której nikt się nie spodziewał. Dziewczyna zachorowała na agresywny nowotwór, który zabije ją w krótkim czasie. Abby postanawia więc resztę życia spędzić na podróżach, na które wcześniej, ze względu na mordercze treningi, nie miała czasu. W wyniku dziwnego zbiegu okoliczności, perfidnej gry sił ciemności, Abby spotyka dwóch dziwnie zachowujących się mężczyzn, z których jeden jest przedstawicielem piekieł, a drugi wysłannikiem nieba. I dopiero teraz rozpoczyna się historia.

To, co zawsze i niezmiennie zachwyca mnie w powieściach Katarzyny Grabowskiej to konstrukcja. Przemyślana, logiczna i poskładana z kilkudziesięciu różnych wątków, które później odwdzięczają się dość niespotykanym zakończeniem. I choć w czasie lektury marzymy o happy endzie, to jednak autorka potrafi kilka razy zaskoczyć zwrotem akcji wskazującym na to, że tym razem może się to nie udać. To zwodzenie czytelnika jest odświeżającym zabiegiem i procentuje w późniejszych scenach.

Autorka skupiła się tutaj na szeregu porównań dobra ze złem, na gamie uczuć, które targają nie tylko główną bohaterkę, ale też jej towarzyszy. Można więc tu spotkać i złość, perfidię, ale też poczucie zagubienia, zwątpienie i rezygnację oraz to, co pozwoli na rozwiązanie wielu spraw; pogodzenie się z losem i miłość o szerokim spektrum.

Kapitalne, wielobarwne postaci nadają powieści sznytu. Podsycają atmosferę swoimi działaniami, zaskakują i czasem szokują, a rozmowy toczące się pomiędzy nimi nigdy nie są płytkie i o niczym.

Katarzyna Grabowska dużo wspomina tu też o Bogu. Początkowo sądziłam, że pokłoni się tu chrześcijaństwu, ale z właściwą dla siebie klasą odniosła się do wiary w sposób uniwersalny. Nie wskazała jednoznacznie kim jest Ojciec, więc sposób interpretacji może być dowolny. Dzięki temu przesłanie trafi do wielu osób, bez względu na wyznawaną wiarę lub jej brak.

Poza tym, muszę też wspomnieć o tym, że wątek romantyczny jest tu absolutnie wyjątkowy. Przez większość historii słabo wyczuwalny i mało wyraźny, ale zabieg ten ma jeden cel; spotęgować odczucia w finałowej scenie.

Serdecznie polecam i wielbicielom powieści miłosnych, ale też miłośnikom fantasy. Mądra i pełna wartościowych treści powieść.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn