Przejdź do głównej zawartości

Natalia Thiel – Dziewczyna z portretu

 Walc dla Izabeli to jedna z moich ulubionych książek tamtego roku. Niezwykle wzruszająca, złożona i subtelna opowieść o zakazanej miłości, która trwa całe życie. A że nowa powieść Natalii Thiel obsadzona była czasowo mniej więcej w tych samych ramach, toteż nie wahałam się ani chwili i pewnego jesiennego wieczora zasiadłam do lektury. Spędziłam przy niej kilka długich i absolutnie urzekających godzin, co później przekładało się na chroniczne niewyspanie, ale tak już jest z dobrymi książkami – po prostu trzeba je przeczytać, by poznać jak najszybciej zakończenie!


zdj: Stefan Keller Pixabay

Młoda, ambitna kobieta marzy o napisaniu książki, dlatego w poszukiwaniu weny, wyrusza w podróż na Pomorze, do swoich dziadków. Na strychu olbrzymiego dworku znajduje tajemniczy list, później na pchlim targu wypatruje portret pięknej kobiety, której losy splotły się niegdyś z losami jej dziadka. Wszystkie znaki na niebie i ziemi mówią, że tajemnica z przeszłości chce ujrzeć światło dzienne, dlatego też Jan Dorosz otwiera się przed wnuczką i po raz ostatni opowiada o burzliwych czasach młodości.

To była jedna z bardziej urzekających historii jakie czytałam. Znakomicie przygotowana pod względem historycznym i osadzona w miejscu, które niegdyś świeciło jasno na orłowskim firmamencie, czyli majestatycznym "Białym Dworze". 

Wszystko miało tu swój początek i koniec. I zachwycało beztroską dziecięcych psot, i radością dorastania, pierwszą, niewątpliwie najważniejszą w życiu miłością, ale też gorzką porażką i rozstaniem. Cała gama emocji, którą tak pięknie autorka rozmieściła, atakowała czytelnika bez ostrzeżenia i sprawiała, że powieść czytało się jak pamiętnik. Jak dziennik osoby, która przeszła w swoim życiu wszystkie etapy i teraz jest z nim pogodzona na tyle, żeby pewne rzeczy wybaczyć. Nie tylko osobom z przeszłości, ale także sobie.

Na uwagę zasługuje fakt, że Natalia Thiel nie osądza swoich bohaterów. To zadanie stawia przed czytelnikiem. Robi to jednak w sposób dość wysublimowany, co sprawia, że zanim padnie oskarżenie, to człowiek sam siebie stawia w podobnej sytuacji i nie jest w stanie odpowiedzieć sobie na pytanie co by wtedy zrobił i jakie decyzje podjął. Dzięki temu zabiegowi, mamy tu kilka poważnych pytań moralnych, na które każdy będzie miał swoja odpowiedź.

To przepiękna i wyjątkowo drobiazgowo rozpisana historia, która zachwyca językiem, znajomością minionej epoki, ale też ludzkich charakterów. Polecam wszystkim, którzy podczas lektury lubią się wzruszać.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn